Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2018

Odcinek dwudziesty czwarty

Po przeżyciach ostatnich dni łakniemy tylko snu bo teraz nie mamy siły na nic więcej. Dzieją się jednak wypadki ,które zapętlają się wzajemnie i mają wpływ na nasze życie . Nie ma już bomb ani pocisków a mimo to drąży nas niepokój. Po wkroczeniu Armii Czerwonej do Lwowa wraz z towarzyszącymi oddziałami AK w lipcu 1944roku, ukonstytuował się Rząd w którym zasiadają polscy komuniści a dyrektywy płyną z Moskwy. Nasz Rząd opowiedział się wyraźnie i zdradliwie za przyłączeniem Lwowa do ZSRR .  Ostatecznie  w Jałcie na początku 1945 roku Stalin zadecydował mimo oporu Rządu Emigracyjnego  który nie był uznawany przez Sowietów ,że Lwów nie będzie już należeć do Polski . Temat Lwowa był  bez przerwy poruszany  w czasie spotkań najwyższych dygnitarzy na forum dyplomatycznym . Starano się Lwów obronić  wszelkimi siłami ale to się jednak nie udało wobec końcowej postawy wielkiej Brytanii i USA . Ponadto powstają układy dotyczące Ukraińców a konsekwencją są masowe przesiedlenia . Pols

Odcinek dwudziesty trzeci

Mimo,że po tym wszystkim nie mogłyśmy zmrużyć oka bo tłukły się nam po głowie różne pomysły odnośnie dalszej podróży to jednak zmęczenie zrobiło swoje i usnęłyśmy kamiennym snem. Zbudził nas  wesoły świergot ptaków zmieszany z pracowitym  pukaniem dzięcioła i słońce ,które otuliło nas swoimi promieniami świecąc prosto w oczy .Poderwałyśmy się nerwowo powoli przytomniejąc. Po niewygodnym spaniu na gołej ziemi ,mimo że owinęłyśmy się pieczołowicie w nasze swetry czułyśmy przejmujący poranny chłód. Widzimy ,że nasz Rusek śpi jak suseł,ziejąc ohydnym zapachem mieszaniny przetrawionego alkoholu i machorki. Koń uwolniony z jednej strony z zaprzęgu ,nie przytrzymywany lejcami kawałek się oddalił i skubie sobie trawę. Furmanka leży przechylona na bok po stronie złamanego koła a maszyna nietknięta stoi ,widocznie się zsunęła. Patrzymy ,że dzieli nas odległość zaledwie pół metra od stromego brzegu Sanu. Ach ! Co za szczęście bo gdyby było bliżej mogliśmy spaść z wysokości około 6-1

Odcinek dwudziesty drugi

Moje marzenia aby odpocząć okazały się niemożliwe w obecnych realiach bo oto moja Mama szczęśliwa ,że mały Tadzio jest już bezpieczny ,chce jechać z powrotem aby zabrać przywieziony poprzednio nasz cenny dobytek zawarty w kufrach i walizkach. Oczywiście boję się ją puścić samą, muszę jechać z nią. Udaje się znowu za dwie flaszki wódki nakłonić jadącego w te strony młodego sowieckiego żołnierza aby pozwolił nam zabrać się razem z nim jego gazikiem. Tym razem oprócz osobistych rzeczy ,kanapek na drogę i herbaty z pysznym babcinym sokiem z malin nie zabieramy niczego więcej . Wczesnym rankiem wyruszamy . Ja siedzę koło niego a Mama z tyłu. Nasz gazik miał dach z jakiegoś  nieprzemakalnego materiału ale nie miał szyb oprócz tej przedniej .Widzę po chwili, że Mama spogląda z niepokojem na dwa karabiny leżące za nią ale Rusek  uspokaja :spakojno barysznia ,nie nużno bajatsia i dodając gazu rozpędza się coraz bardziej . Jedziemy bardzo szybko mijając lwowskie przedmieścia i z co

Odcinek dwudziesty pierwszy

Jedziemy szybko póki jest spokojnie a licha furmanka trzęsie nieznośnie po nierównym terenie .Sołdat sowiecki popędza konia i widać, że się spieszy podobnie jak my . Wiemy bowiem że odcinek którym jedziemy jest bardzo niebezpieczny ,ponieważ Niemcy strzelają usadowieni na górze wiedząc że tędy przebiega droga którą Sowieci dostarczają broń.Ujechaliśmy już kawał drogi. Jedziemy przez wioskę Trepcze ,która jest oddalona o ca trzy km . Za chwilę wjedziemy do wąwozu kiedy zaczyna się ponowny atak .Pociski wybuchają coraz bliżej nas wyrywając przydrożne krzaki wraz  z ziemią i kamieniami. Widzimy nagle jak furmanka jadąca przed nami  w której był ksiądz i jego siostrzenica została trafiona i wybuch ogłuszający podrywa ją w powietrze wśród zwałów ziemi i porozrywanych części śmigających w powietrzu .Masa kurzu oszczędziła nam makabrycznego widoku . Koń nasz oszołomiony pędził w szaleńczym tempie ciągnąc nas skrajem leja utworzonego po wybuchu i furmanka nagle się przechyliła al

Odcinek dwudziesty

Jest teraz dziwnie spokojnie ale nie jesteśmy  jeszcze przekonani czy są tu nadal Niemcy czy też wkroczyli  już Sowieci . Nikt nic nie wie i nie możemy się niczego dowiedzieć. Zbieramy jednak ponownie nasze rzeczy i udajemy się w drogę już do domu .  My, do domu stryjka Janka ,który już nie żyje ,to wiemy na pewno . Toteż powrót nasz  przypomina kondukt pogrzebowy  ,ponieważ sąsiedzi znający dobrze stryjka boleją też nad tym nieszczęściem które spotkało moją ciocie ,która taka radosna teraz została wdową a Wandzia sierotą . Dobrze to znam ,to uczucie żalu . Razem z moją Mamą cały czas utulamy je w tym smutku bo i nas to dotknęło . Idąc teraz znowu z tłumokami na plecach ,widzimy wszędzie  pustki jakby cały Sanok wymarł . Kiedy dotarliśmy wreszcie na miejsce widzimy, że ci co poszli do lasu  już powrócili  i mówią nam że Rosjanie są już w Sanoku . Teraz szczęśliwi ,że jest spokojnie i że jesteśmy w domu poświęcamy czas aby doprowadzić się do porządku,przede wszystkim umyć i coś zjeść .

Odcinek dziewiętnasty

Ze zgrozą i ściśniętym sercem wsłuchiwałam się pochodzącym gdzieś z oddali odgłosom grzmotów przewalających się przez góry ,zwielokrotnionych przez echo  Zdawałoby się że to zbliża się burza ale wiedzieliśmy wszyscy że to front który z każdą minutą napiera nieubłaganie .Działo się to bardzo szybko ,ledwo  można było zdążyć pomyśleć jak należy się przygotować.Tego niestety nikt nie wiedział. Coraz gwałtowniejsze huki i detonacje pochodzące z armat i serie wystrzałów z sowieckich katiusz zaczęliśmy odróżniać i zdaliśmy sobie sprawę że walki są już koło nas . Wkrótce zjawili się żołnierze niemieccy i kazali nam opuścić teren bo będzie ofensywa i ten obszar jest zagrożony. Pod presją przestraszeni pakowaliśmy pościel i najpotrzebniejsze rzeczy ,które mogłyby się przydać. Teraz gdzie iść ? Gdzie jest lepiej ,bezpieczniej? Kto to wie. W rozterce nasza grupa obrała kierunek do centrum miasta, drudzy powędrowali do lasu. A tu już kule gwiżdżą nad naszymi głowami zanim zbliżyliśmy do najbliższy

Odcinek osiemnasty

Odcinek siedemnasty

Stałam tak ,stałam i nie wiedziałam co dalej . Jedno było pewne ,nie wrócę do domu . Tym bardziej teraz. Błysnęła mi myśl i pędem pobiegłam z powrotem dowiedzieć się kiedy mam następny pociąg ,okazało się że dopiero wieczorem więc pojechałam na Łyczków . Tam doszłam do siebie i wesoły nastrój tych żartownisiów też mnie się udzielił. Wieczorem odprowadzili mnie gromadą. W czasie podróży poznałam dziewczynę w moim wieku i przegadałyśmy miło cały czas mimo niepokoju czy nie będzie próby aby zniszczyć też nasz pociąg. Bardzo przypadłyśmy sobie do serca i potem długo jeszcze korespondowałyśmy ze sobą. Nie pamiętam ani jej imienia ani nazwiska . Ciocia moja też Mańka i moja kuzynka Wandzia równolatka ze mną stanęły jak wryte na mój widok bo mój list jeszcze do nich nie doszedł. Ta ciocia bawiła u nas prawie trzy miesiące kurując się na pęcherzyk  żółciowy tuż przed wojną  ,była wtedy na diecie i Babcia jej bardzo dogadzała a ja z kolei jeździłam do nich na wakacje . Teraz to pytaniom nie by

Odcinek szesnasty

Obecnie bombardowania były bardzo intensywne ,przeważnie nocą i trwały po kilka  godzin. Nie mieliśmy chwili wytchnienia. Nie można się wyspać ani spokojnie zjeść. Strach wychodzić z domu bo gdyby się zaczęło trzeba myśleć gdzie się schronić. Czuję się przygnębiona jak nigdy.  Pewnego razu siedząc w domu widzę jak okno u pana  Steckera   otwiera się nagle  na oścież i mały Gienio wychyla się i krzyczy na cały głos : " mój tata robi w spodnie , mój tata robi w spodnie " i znowu jak kiedyś wsłuchuje się w rozchodzące się echo.  Okno natychmiast z trzaskiem zostało zatrzaśnięte przez jego matkę a ja miałam ubaw jak nigdy i całe  moje przygnębienie pierzchło w niepamięć .  Pomyślałam : no ,panie Stecker ma pan problem i zrobiło mi się radośnie na duszy.   Nasza szkoła artystyczna została rozwiązana a ja w ostatnim czasie zaczęłam się tam przyjaźnić z  koleżankami Kryśką Benson i Elą (nazwiska nie pamiętam). Obie mieszkają na Łyczakowie czyli na drugim końcu miasta. Często przebyw

Odcinek piętnasty

Im dłużej trwała okupacja najeźdźców tym bardziej czuliśmy się zniewoleni ,toteż śledziliśmy z zapartym tchem najmniejszych okruchów wiadomości pochodzących z frontu które mogłyby nam dać nadzieję ,że wreszcie zrzucimy to brzemię .Sami oddaliśmy nasze radio ale niektórzy odważni zachowali je i dzielili się z nami informacjami usłyszanymi w radio . Naturalnie wiadomości te były przesycone propagandą ale można było coś wysupłać między wierszami.  Stopniowo było coraz więcej danych o porażkach Niemców którzy po nieudanym oblężeniu Stalingradu nie mogąc znieść ciężkiej zimy ,potem roztopów ,kiedy to grzęźli w błocie ,to znów upałów i plagi komarów, tak bardzo osłabli ,że nie parli już naprzód z taką siłą jak na początku.  Teraz coraz bardziej wściekli wymyślali różne zakazy i wywieszali obwieszczenia pełne gróźb. Mieliśmy się ich bać bez przerwy i mieli rację bo byli groźni . Ja z coraz większym strachem  chodziłam po mieście ale jak można tak żyć . Łaknęłam bardzo rozrywek toteż z coraz

Odcinek czternasty

Uprawiałam nadal moje harce jeżdżąc po Lwowie tramwajami ,zawsze w pierwszym wagonie Nur fur Deutsche. Wskakiwałam  i wyskakiwałam beztrosko bo nie było żadnych drzwi zamykanych jak dziś. Zwykle tłok był niesamowity i ludzie często wisieli na stopniach .Przyjęłam manierę posługiwania się niemieckim np schteigen Sie auf, entschuldigen Sie bitte ich mus umschteigen etc . Nie natknęłam się  szczęśliwie na żadną kontrolę dokumentów a takie były ale nie w pierwszych wagonach a to ośmielało mnie coraz bardziej. Pewnego razu jakiś chłopak w wieku mego brata popisywał się przede mną i stojąc na stopniu i trzymając się rękami obu uchwytów ,wychylał się całym ciałem to do przodu to do tyłu aż nagle trzask ,uderzył głową o stojącą blisko przy torach latarnię z ogromną siłą pędzącego tramwaju. Zamarłam.  Uderzenie musiało być śmiertelne. Czułam się winna mimo że nic nie zrobiłam i go nie prowokowałam. Odebrało mi to humor na dłuższy czas i rozpamiętywałam całe to zajście wielokrotnie ,że może by d

Odcinek trzynasty

Wprowadzono kartki żywnościowe z napisem Lebensmittel i każda z nich jest podzielona na kupony na których jest  skąpa racja produktu przeznaczona na każdą osobę. Ilości te są niewystarczające ale wszystko czego dusza zapragnie jest w sklepach nur fur Deutsche i na czarnym rynku ,który kwitnie teraz w najlepsze ,tylko mieć pieniądze ,których my nie mamy. Ani Mama ani my ,dzieci nie dostajemy żadnej renty po Tacie. Zaczęłam planować wyjazd do kompetentnych Urzędów ,które się powinny zajmować tymi sprawami ale znajdowały się w Krakowie. Liczyłam na to ,że może mogłabym spróbować to załatwić mimo że cała sprawa w panującej rzeczywistości wydała mi się dość karkołomna. Uważałam jednak że coś muszę zrobić aby pomóc Mamie ,no i nam bez względu na ryzyko bo dotychczas  nigdzie sama nie wyjeżdżałam. Ponadto przecież wszystko jest teraz niemieckie jak to oni mieliby mi pomoc?   Zebrałam jednak  wszystkie dokumenty, kupiłam bilet i pojechałam w nieznane . W Krakowie nie było łatwo znaleźć odpowie

Odcinek dwunasty

Mimo dziejących się okropności ,rozpierała mnie radość zupełnie nieuzasadniona . Podskakiwałam ,śpiewałam, czułam że świat leży przede mną otworem i łaknęłam  poznania wszystkich jego przejawów. Chodziłam więc nadal do pani Modrzewskiej na niemiecki ale również zaczęłam uczyć się gry na fortepianie ,należałam do kółka dramatycznego i do baletu . Jednym słowem łapałam wszystkie sroki za ogon i nie miałam czasu na nic ,wciąż zabiegana. Odległość mego domu do centrum miasta była bardzo duża ,zważywszy ze nie było blisko linii tramwajowej lub autobusowej toteż ganiając tu i tam padałam na nos wieczorami. Znajdowałam jedynie czas aby pobawić się z Tadziem i robiłam mu zdjęcia w ogrodzie ,które w chaosie który później panował ,przepadły. Do pani Modrzewskiej chodziłam regularnie . Pewnego razu jak zepsuła się u niej lampa ,ofiarowałem się ,że ją naprawie ale połączyłem nie te właściwe druciki i światło zgasło w całym mieszkaniu. Naprawił to dopiero pan Grunewald oficer niemiecki  mieszkający

Odcinek jedenasty

Zycie moje biegło w trzech nurtach obejmując moje marzenia ,osobiste doznania a równocześnie to co działo się w mojej rodzinie na kanwie coraz bardziej potęgującego się terroru od którego nie można było uciec. I tak w mojej szkole artystycznej tzw.Kunstgewerbeschule na Snopkowie były na początku chwile bardzo przyjemne . Byłam nowa w tym towarzystwie  bo dopiero co przeszłam na wydział malarski z przygotowawczego  Zaczęłam uczestniczyć w tym życiu młodych artystów,pełnych entuzjazmu, spontanicznych i trochę zwariowanych .Snopków był dzielnicą ludzi dobrze sytuowanych . Zbieraliśmy się często prywatnie u mieszkającej w pobliżu koleżanki w jej luksusowym domu ,który był prawdziwą rezydencją o wielu bogato urządzonych pokojach . W jednym z nich wisiał śliczny  obraz przedstawiający akt Mai Nagiej Francesco Goya   Jeden z naszych chłopców  niby wstydliwie  i dla żartu przykrył jej nagość i wetknął na wzgórku łonowym szpilkę z chusteczką.  Chusteczka ta tkwiła jeszcze długo na swoim miejscu

Odcinek dziesiąty

Były ważne powody że nasz Piko uwiązany był na łańcuchu . Po pierwsze dlatego ,ze psy nasze będąc wolne uciekały bo nie zawsze nasi lokatorzy domykali furtkę a po drugie kiedy wałęsały się po ulicy mogły być narażone na niebezpieczeństwo.Mieliśmy na początku pięknego bernardyna Amora ,potem dobermana Azę ,która uciekła i nie wróciła a teraz  kundelka Pikusia  ,mieszańca  wilczura. Kiedy byłam mała działo się tak ,że niespodziewanie  nadjeżdżała mała ciężarówka ,taka jak samochody dostawcze . Wiadomo było że to Hycel . Na nas padał strach bo psy zbierano z całej ulicy ,jeśli były na wolności . Odbywała się gonitwa , psy łapano jakimiś hakami i skomlące ,piszczące ładowano do tych bud. Jak to widzieliśmy to krajało nam się serce. Teraz kiedy chodziłam po Lwowie musiałam być czujna i nerwy miałam napięte jak postronki . Patrzyłam z uwagą co dzieje się dookoła . Kiedy nagle ulice pustoszały wiadomo było ze gdzieś niedaleko odbywa się łapanka . Podobnie jak tych psów . Należało natychmiast

Odcinek dziewiąty

Już teraz po tych okrucieństwach jakich jesteśmy świadkami każdego dnia ,wiemy że los nasz też jest przesądzony i jak tu się ochronić, gdzie uciec ? Czujemy się zniewoleni i bezsilni . Niemcy buńczucznie bawią się w najlepsze i jak widać czują się doskonale w roli oprawców. Mimo straszliwych scen rozgrywających się cały czas ,miasto żyje wypełnione hałaśliwą muzyką pełną najnowszych przebojów głównie  ten o  Lili Marlen. Spasieni i piani wychodzą zataczając  się z nocnych lokali , podochoceni zdolni do każdej zbrodni  Właśnie na taką grupę Niemców  natrafiłam na ulicy Nabielaka wracając późnym wieczorem do domu . Zatrzymali auto tuż przy mnie i zagadując Freulein ,Freulein /pisownia,nie można przytoczyć/ usiłowali wepchnąć mnie do środka . Tłumaczyłam moim słabym niemieckim ,ze rodzice na mnie czekają ale oni nie reagowali i jeden z nich ciągnął mnie gwałtownie ,trzymając za ramię. Wtedy to na szczęście nadbiegł jakiś mężczyzna , nie wiem nawet skąd bo było pusto i mówiąc płynnie po ni

Odcinek ósmy

Pan Szteker również brał udział w tych seansach spirytystycznych i nikt wówczas nie zauważył aby miał jakiekolwiek sympatie pro niemieckie. Urządzał często popisy gry na fortepianie przy otwartych szeroko oknach ,które słychać było na całej naszej ulicy a grał naprawdę pięknie i to zwykle preludia Chopina a nie ciężkie,przytłaczające utwory Wagnera ,ulubione Hitlera. Ja słuchałam bardzo często rozmarzona i czułam jak spływa na mnie przedziwny spokój. To chyba  ta jego muzyka zainspirowała mnie do nauki gry na fortepianie. Jego mały synek Gienio urządzał sobie też popisy ale innego rodzaju bo np . krzyczał na cały głos : duuupaaaa ,duuuupaaa! I wsłuchiwał się w roznoszące się echo Był bardzo zabawny .  Pan Stecker w czasie jak u nas bywał nieraz słuchał radia razem z nami i krzywił się z niesmakiem na donośne  wrzaski Hitlera. Co się więc z nim stało ,pytaliśmy samych .siebie .  W niedługim czasie przekonaliśmy się do czego jest zdolny. Żona jego ładna i bardzo miła blondynka z natury s

Odcinek siódmy

Wejście regularnej armii Wehrmachtu poprzedziły Ukraińskie Bataliony co jeszcze bardziej rozzuchwaliło Ukraińców spodziewających się że już teraz ich pragnienia aby mieć wolną Ukrainę nareszcie się spełnią.  Teraz po licznych bombardowaniach i nieprzespanych nocach chcieliśmy odetchnąć szczęśliwi ,że nie musimy się już kryć.  Spokój ten był jednak pozorny bo wiedzieliśmy,ze nowy wróg się pojawił i zastygliśmy  w oczekiwaniu co się teraz stanie.  Wkrótce zobaczyliśmy żołnierzy niemieckich w mundurach bez zarzutu i pewnych siebie.  Bardzo się różnili od poprzednich najeźdźców swoim wyglądem lecz tendencje ich były takie same. Chcieli zniszczyć polską inteligencję. Zamiary te były zbieżne z interesami Ukraińców którzy chcieli całkowitej depolonizacji tych ziem a przede wszystkim Lwowa.  Wkrótce ,bo już na samym początku okupacji poraziła nas wiadomość  ze  nad ranem 4-tego lipca 1941 roku zastrzelono wielu profesorów, wykładowców wyższych uczelni , znanych ,zasłużonych lekarzy i prawników

Odcinek szósty

Mamy właśnie święto Trzech Króli  roku 41 -go  i Tadzio kończy 5 miesięcy. Jego glu glu w połączeniu z gestykulacją i mimiką stwarza wrażenie że już można sobie z nim „pogadać”. toteż opowiadam mu różne bajki ,które wcale bajkowe nie są a raczej skargą bo mówią o tym jak mi jest źle w szkole i co muszę znosić od tej komsomołki co uczy nas rosyjskiego .Jak tylko do nas przyszła pokpiwaliśmy z niej po cichu z jej wyglądu i zachowania . To była taka czerstwa wiejska dziewucha i widać było że nas nienawidzi. Co chwile czerwieniła się z ukrywanej wściekłości i pewnego razu jak Ula Słowik szepnęła coś do koleżanki , ta myślała ze to o niej i wrzasnęła „małczy ! Ty nie w Polsze „wtedy Ula wstała i powiedziała głośno i dobitnie „ w Polsce jestem ,w Polsce „ po czym wyszła z klasy i trzasnęła drzwiami . Oooo!!!zamarliśmy ,tego NKWD nie podaruje , wiedzieliśmy że to się źle skończy .   Na drugi dzień Ula nie przyszła do szkoły. Oj Ulu   ,Ulu!To było piękne ale jakże nierozsądne! Na pewno wywieź