Odcinek czternasty

Uprawiałam nadal moje harce jeżdżąc po Lwowie tramwajami ,zawsze w pierwszym wagonie Nur fur Deutsche. Wskakiwałam  i wyskakiwałam beztrosko bo nie było żadnych drzwi zamykanych jak dziś. Zwykle tłok był niesamowity i ludzie często wisieli na stopniach .Przyjęłam manierę posługiwania się niemieckim np schteigen Sie auf, entschuldigen Sie bitte ich mus umschteigen etc . Nie natknęłam się  szczęśliwie na żadną kontrolę dokumentów a takie były ale nie w pierwszych wagonach a to ośmielało mnie coraz bardziej. Pewnego razu jakiś chłopak w wieku mego brata popisywał się przede mną i stojąc na stopniu i trzymając się rękami obu uchwytów ,wychylał się całym ciałem to do przodu to do tyłu aż nagle trzask ,uderzył głową o stojącą blisko przy torach latarnię z ogromną siłą pędzącego tramwaju. Zamarłam.  Uderzenie musiało być śmiertelne. Czułam się winna mimo że nic nie zrobiłam i go nie prowokowałam. Odebrało mi to humor na dłuższy czas i rozpamiętywałam całe to zajście wielokrotnie ,że może by do tego nie doszło gdybym na niego nie patrzyła. Było jednak za późno. Moje wyrzuty sumienia zagłuszył potęgujący się strach przed łapankami. Strach o siebie i o Mamę która była narażona stałe przebywając wśród ludzi w centrum miasta i o Edka który dziwnie kojarzył mi się z tym chłopakiem z tramwaju bo wydało mi się że jest równie lekkomyślny i pełen brawury. Tymczasem Niemcy czuli się coraz bardziej u siebie Teraz w obrocie są marki niemieckie bo tak się rozpanoszyli , myśleli pewnie ,że pozostaną tu na zawsze. Teraz liczymy te zarobione przez mamę marki wieczorami podobnie jak poprzednio ruble.  Kochana moja  Mamusia aby nas utrzymać, wstaje codziennie raniutko i musi ciężko pracować.   Kilka miesięcy temu znalazłam 500 Marek.  Był to bardzo duży banknot chyba co najmniej dwa razy większy od obecnych 100 zł. Był czerwonego koloru .Myślałam że oszaleję z radości ale niestety był za stary i nie było go już w obrocie. Tak powiedział wtedy mój Tata. Szkoda. Bardzo byłam rozczarowana a też szkoda że go nie zachowałam i wyrzuciłam.  Mama teraz nieustannie przynosi nam wiadomości kogo złapali i wywieźli . Niektóre moje koleżanki nie zdołały uciec. Wyglądały one już jak panienki ,na wysokich obcasach ,modnie uczesane i wymalowane.  Zapragnęłam też tak wyglądać. Zaczęłam się nawet lekko malować ,dobierając się do skrzyneczki Mamy z kosmetykami. Nadal biegałam na te wszystkie moje lekcje z tym że teraz mój brat Edward ubrany w krawat stał się nagle opiekuńczy i łaził za mną . Ta dziwna przemiana zaskakiwała mnie .Stał się teraz też mniej złośliwy . Kiedyś to zaglądaliśmy do swoich szuflad szpiegując się wzajemnie i Edek włamał się do mojej zostawiając kartkę z napisem "Jóźko Błyskawica" i przeczytał wtedy mój pamiętnik, który od tego czasu przestałam pisać.  Teraz Edek z Babcią szeptali coraz częściej i czułam że coś się wydarzy. I tak pewnego razu Edward  nie wrócił w ogóle do domu . Mijały tygodnie i nic ...żadnych wieści . Mama załamała się . Leżała w łóżku i nie wiadomo co jej było. Pamiętam że przychodziła masażystka codziennie i masowała jej całe ciało. Ja łamałam sobie głowę i nie wiedziałam co się dzieje. Czyżby padł ofiarą łapanek ..on taki sprytny? Zamartwiałyśmy się okropnie z Mamą. Babcia mówiła,że nic nie wie . Brakowało mi go .Pamiętałam tylko to co było dobre.  Edward był pobożny i zabrał ze sobą szkaplerz Matki Boskiej. Miał charakter pełen sprzeczności.  (Teraz wiem że przedostał się przez granicę i poprzez różne perturbacje dostał się do 2 korpusu Armii Andersa gdzie będąc w oddziale 5-ej kresowej dywizji piechoty złożonej  z żołnierzy  z Małopolski  walczył pod Monte Cassino.  Później, nadal we Włoszech, znalazł się w Senigalli gdzie znajdował się szpital dla rannych żołnierzy,skąd przysłał mi swoje zdjęcie .Do dziś mieszkańcy tego i sąsiednich miast  jak Ankona są wdzięczni Polakom , którzy po reorganizacji ,walczyli u boku armii angielskiej za wyzwolenie ich spod okupacji niemieckiej ).   Wkrótce  po zniknięciu Edwarda zrobiło się coraz chłodniej i nastała zima .  Przyjechała do nas najstarsza siostra Mamy Mańka z córką Heleną która właśnie wybierała się za mąż.  Zostałam poproszona na dróżkę . Uważałam że wyglądam zbyt dziecinnie, tym bardziej że drużbą miał być mój kuzyn Ryszard, syn znienawidzonej siostry Mamy Julki. Moja Mama czuła żal do Julki za to że kiedy mnie karmiła ona uwodziła mego Tatę .Uważała ze Julka powinna być jej wdzięczna za przyjęcie jej wraz z rodziną pod Mamy dach wtedy kiedy nie było mieszkań .Nie mogła zapomnieć Julce  że tak podle się zachowała  i chciała zepsuć  jej małżeństwo.   Mimo to teraz pozwoliła mi pójść na to wesele. Mama moja postarała się o piękny  różowy materiał na moją suknię ,którą miała uszyć ciocia Mańka. Tymczasem ja nie myśląc wiele pognałam do fryzjera i ścięłam moje śliczne ,grube warkocze których było mi  trochę żal . Zrobiłam sobie trwałą ondulację i jak przyszłam do domu ,myślałam ze Mama zemdleje na mój widok. Była zawsze taka dumna ,że mam warkocze. W ogóle beształy mnie razem z Babcią  Był to więc mój pierwszy bal i przed tym wydarzeniem uczyłam się kilku kroków tańca.  Ryszard tańczył już dobrze . Był w wieku Edka. Uroczystością zajęła się moja ciocia Julka . Zawsze miała wielkopańskie maniery i przyjęcie umiała ładnie przygotować. Ponieważ było późno zostałam na noc u niej . Poczęstowano mnie wtedy wódką po raz pierwszy a mama jak się o tym dowiedziała  wpadła w złość i powiedziała kilka cierpkich słów mojej ciotce i jej mężowi Romanowi.

Popularne posty z tego bloga

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Część druga.Odcinek trzydziesty pierwszy

Część druga.Odcinek trzydziesty drugi