Odcinek dwunasty

Mimo dziejących się okropności ,rozpierała mnie radość zupełnie nieuzasadniona . Podskakiwałam ,śpiewałam, czułam że świat leży przede mną otworem i łaknęłam  poznania wszystkich jego przejawów. Chodziłam więc nadal do pani Modrzewskiej na niemiecki ale również zaczęłam uczyć się gry na fortepianie ,należałam do kółka dramatycznego i do baletu . Jednym słowem łapałam wszystkie sroki za ogon i nie miałam czasu na nic ,wciąż zabiegana. Odległość mego domu do centrum miasta była bardzo duża ,zważywszy ze nie było blisko linii tramwajowej lub autobusowej toteż ganiając tu i tam padałam na nos wieczorami. Znajdowałam jedynie czas aby pobawić się z Tadziem i robiłam mu zdjęcia w ogrodzie ,które w chaosie który później panował ,przepadły. Do pani Modrzewskiej chodziłam regularnie . Pewnego razu jak zepsuła się u niej lampa ,ofiarowałem się ,że ją naprawie ale połączyłem nie te właściwe druciki i światło zgasło w całym mieszkaniu. Naprawił to dopiero pan Grunewald oficer niemiecki  mieszkający u niej ,poczciwy dobry Niemiec ,a więc tacy istnieli. W czasie lekcji kiedy czytałam z trudnością tekst pisany gotykiem zadzwonił dzwonek u drzwi . Były to drzwi podwójne .Pani Modrzewska zamknęła te po wewnętrznej stronie i otworzyła te wejściowe .Między tymi drzwiami znajdowała się przestrzeń około metra i głos dobrze rezonował. Usłyszałam szepty trwające kilka minut ,błagalny ,płaczliwy i ten wymagający ,niecierpliwy. Po zamknięciu drzwi pani Modrzewska ciężko usiadła ,zaczerwieniona i na pytający mój wzrok odpowiedziała krótko”szantażysta” .Pani Modrzewska musiała być kiedyś bogata. Świadczyły o tym chociażby jej mieszkanie ,pełne drogich rzeźbionych mebli i obrazów sławnych malarzy . Pamiętam jeden z nich . Wisiał w salonie niemal na połowie ściany . Jak zapytałam o niego ,powiedziała mi ze to alegoria. Przedstawiał piękną kobietę wznoszącą się wśród różnokolorowych jakby obłoków . Bardzo mi się podobał i nigdy w życiu nie widziałam podobnego . Ponadto tez ten jej papier firmowy, przedwojenny , ,gruby,kremowy na którym zawsze do mnie pisała jak już po repatriacji mieszkałam w Polsce a ja posyłałam jej leki na żylaki i inne .Miał w nagłówku dużymi literami  tłoczony wypukły napis”Korona Radio”i podany adres ,jej adres na ul Potockiego. Litery były wiśniowe . Wyglądał bardzo elegancko. Jak widać mieli z mężem przed wojną własną rozgłośnię.  Kiedy dookoła działa  się taka zawzięta eksterminacja Żydów zachodziłam w głowę jak to się dzieje że ani jej ani jej siostrze nic się nie stało? Pewnie miała dość pieniędzy aby zaspokoić szmalcownika .Siostra jej wykonywała artystycznie lalki ,sprzedawała je i z tego wtedy żyły. Zaprosiłam je znacznie później do siebie . Były to moje urodziny. Wspinając się na drzewa nazrywałam dla nich masę czereśni . Były u nas dwa rodzaje i jaśniejsze i ciemniejsze . Dostałam od nich wtedy bardzo śliczne amarantowe  korale i taką bransoletkę. . Miały dobry smak  , szkoda że w ferworze różnych wypadków gdzieś przepadły.   W tym też czasie zaczęłam uczyć się gry na fortepianie  Miałam bardzo biedną nauczycielkę ,która opalała tylko ten pokój w którym stał jej piękny czarny fortepian. Musiał mieć odpowiednią temperaturę ,mówiła. Była to osoba z nieco rozchwianą psychiką . Musiała dużo w życiu przeżyć. Stale rozprawiała o swojej córce Ariadnie ,której nigdy u niej nie widziałam . Miała rozwiane blond włosy i duże oczy z jakimś fanatycznym wyrazem . Często mi grała po lekcjach a ja słuchałam .Grała z ogniem i to było widać . Rożne to były utwory klasyczne . Wśród nich grała mi "Modlitwę dziewicy " . Miała  wtedy pobożny wyraz twarzy. Uczyła mnie sumiennie i kazała mi ćwiczyć i ćwiczyć ale pozwalała mi nauczyć się też lekkich układów popularnych utworów bo bardzo pragnęłam aby grać i usłyszeć jak sama gram.  Były to więc : Nad pięknym modrym Dunajem, Wiener blut, Gasparone Mulleckera i inne z popularnych operetek ,pewien utwór który grałam całymi oktawami i jeden utwór Mozarta , podobał  mi się i był możliwy dla mnie do zagrania. W ogóle Mozarta uwielbiam słuchać do dziś.  Okres tego mego grania  trwał krótko . Pewnego razu moja nauczycielka przyszła do nas do domu bo chciała dalej mnie uczyć . Mama moja powiedziała jednak że nie ma pieniędzy na dalsze lekcje .Czułam o to żal ale tak było .Nie miałam własnego instrumentu więc mimo , że bardzo chciałam nie mogłam już nic zrobić.

Popularne posty z tego bloga

Częśc druga.Odcinek trzydziesty piąty

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Cześć druga . Odcinek trzydziesty