Odcinek trzynasty

Wprowadzono kartki żywnościowe z napisem Lebensmittel i każda z nich jest podzielona na kupony na których jest  skąpa racja produktu przeznaczona na każdą osobę. Ilości te są niewystarczające ale wszystko czego dusza zapragnie jest w sklepach nur fur Deutsche i na czarnym rynku ,który kwitnie teraz w najlepsze ,tylko mieć pieniądze ,których my nie mamy. Ani Mama ani my ,dzieci nie dostajemy żadnej renty po Tacie. Zaczęłam planować wyjazd do kompetentnych Urzędów ,które się powinny zajmować tymi sprawami ale znajdowały się w Krakowie. Liczyłam na to ,że może mogłabym spróbować to załatwić mimo że cała sprawa w panującej rzeczywistości wydała mi się dość karkołomna. Uważałam jednak że coś muszę zrobić aby pomóc Mamie ,no i nam bez względu na ryzyko bo dotychczas  nigdzie sama nie wyjeżdżałam. Ponadto przecież wszystko jest teraz niemieckie jak to oni mieliby mi pomoc?   Zebrałam jednak  wszystkie dokumenty, kupiłam bilet i pojechałam w nieznane . W Krakowie nie było łatwo znaleźć odpowiedni Urząd ale znając już trochę niemiecki wreszcie znalazłam i spodziewając się reakcji  jak Horaczuka sprzed lat weszłam i przedstawiłam moją sprawę. Widząc , że nikt nie krzyczy na mnie ,uspokoiłam się. I oto byłam zaskoczona bo poproszono mnie abym usiadła ,poczęstowano herbatą i ze spokojem wysłuchano. Traktowano mnie jak zagubione dziecko ciepło i wyrozumiale. Przecierałem oczy ze zdumienia  czy to są  aby ci sami Niemcy? Wszystko załatwiłam i wtedy z radości i w podskokach pobiegłam zobaczyć Wawel.  Usiadłam na trawie na przeciwległym brzegu a dzień był piękny i słoneczny . Zachwycona architekturą Wawelu ,wyciągnęłam wzięty przezornie blok i zaczęłam szkicować. Nigdy póżniej w życiu nie byłam tak dumna i szczęśliwa z odniesionego sukcesu. Zanim jednak biurokratyczna machina ruszyła upłynęło bardzo dużo czasu. Pierwszą wypłatę  łącznie z wyrównaniem za te  wszystkie lata dostałam już po wojnie . Było tego bardzo niewiele .Kupiłam sobie wtedy biały piękny płaszcz i nylony  i było po pieniądzach. Jak widać nie było wielkiego pożytku  z tego mego wysiłku a tu inkasenci przychodzą i niezapłacone rachunki rosną. Pewnego razu przyszedł taki młody student jako inkasent , chciał koniecznie ze mną porozmawiać i widać było że mu się podobam bo widziałam jak niedawno obserwował mnie jak leżałam na leżaku ogrodzie. Babcia moja jednak srogo na niego spojrzała i go wystraszyła . Nikt nie śmiał by się do mnie nawet uśmiechnąć Była jak ten mój piesek Amor co pilnował mnie  przed laty abym nie jadła zielonych pomidorów. Przychodził też bardzo przystojny listonosz ,na którego zerkałam ukradkiem ,przynosił czasami listy urzędowe adresowane do Mamy na których zmieniono imię  na Lothar. Śmiałyśmy się z Mamą skąd wytrzasnęli takie niemieckie imię .Mama tego nie prostowała bo mogło ich to jeszcze rozgniewać , uważali się za takich nieomylnych.   Tak jak sobie wymarzyłam zapisałam się do kółka dramatycznego i tam  przygotowywaliśmy się  do  rożnych ról  m.i  także do sztuki Lila Weneda Pamiętam  makabryczny monolog Rosy Wenedy ...Ja palę trupy wciąż ,tu mój kochanek był do czary  przylazł wąż i krew mu z oczu pił..... Kiedy wracałam z tych prób późnym wieczorem ,mój brat Edward już czyhał na mnie i witał mnie szyderczym śmiechem słowami "O artystka przyszła" ,podobnie było jak wracałam z prób baletu, witał mnie ironicznym "O baletnica przyszła, chodź zatańcz ze mną " Chwytał mnie w pół i wirował ze mną po kuchni gdzie siedziała Babcia z którą przed chwilą konferowali. Było to dziwne  ,że tak szeptali po kątach i zachowywali się jak spiskowcy. Edek bez przerwy przepadał na całe dnie i nie wiadomo gdzie chodzi i po co i z kim się spotyka . Nic o nim nie wiedziałam a on o niczym mi nie mówił  a Babcia pary z ust nie puszczała.

Popularne posty z tego bloga

Częśc druga.Odcinek trzydziesty piąty

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Cześć druga . Odcinek trzydziesty