Odcinek jedenasty

Zycie moje biegło w trzech nurtach obejmując moje marzenia ,osobiste doznania a równocześnie to co działo się w mojej rodzinie na kanwie coraz bardziej potęgującego się terroru od którego nie można było uciec. I tak w mojej szkole artystycznej tzw.Kunstgewerbeschule na Snopkowie były na początku chwile bardzo przyjemne . Byłam nowa w tym towarzystwie  bo dopiero co przeszłam na wydział malarski z przygotowawczego  Zaczęłam uczestniczyć w tym życiu młodych artystów,pełnych entuzjazmu, spontanicznych i trochę zwariowanych .Snopków był dzielnicą ludzi dobrze sytuowanych . Zbieraliśmy się często prywatnie u mieszkającej w pobliżu koleżanki w jej luksusowym domu ,który był prawdziwą rezydencją o wielu bogato urządzonych pokojach . W jednym z nich wisiał śliczny  obraz przedstawiający akt Mai Nagiej Francesco Goya   Jeden z naszych chłopców  niby wstydliwie  i dla żartu przykrył jej nagość i wetknął na wzgórku łonowym szpilkę z chusteczką.  Chusteczka ta tkwiła jeszcze długo na swoim miejscu .  Powstawały budzące się młodzieńcze nieśmiałe sympatie . Prawie wszyscy byli tu starsi ode mnie . Podobał mi się wtedy pewien bardzo miły chłopak. Nazywał się Kaczkowski, imienia nie pamiętam . Miał burzę rudych włosów i często jak się czymś entuzjazmował występowała mu gruba żyła biegnąca w poprzek czoła. Chodziliśmy  razem na spacery i nasze długie rozmowy  na wiele tematów odbierałam jako związek naszych dusz. Trzymaliśmy się za ręce i nie było mowy aby ośmielił się na coś więcej . Było to piękne i niewinne. W miarę upływu czasu zaczęły powstawać grupy oporu wobec coraz bardziej intensywnych represji . Moja koleżanka Lalka starsza ode mnie i jej siostra Irena należały do nich. Irena chodziła z oficerami niemieckim  aby wyciągać informacje i bardzo się narażała.   Zdawano sobie jednak sprawę ,że nie można pozwolić na nieprzemyślane działania aby nie narażać siebie ale i innych niewinnych ludzi na rozstrzelanie , bo takie incydenty zdarzały się coraz częściej .  Wkrótce nadszedł dzień kiedy Niemcy bezczelnie przemianowali nasz wydział malarski na malarstwo ścienne. W nas się zagotowało !!  Chcieli zrobić z nas rzemieślników aby nas jeszcze bardziej poniżyć. Niedoczekanie !!   Przychodziliśmy nadal ale tylko po to aby się wzajemnie spotkać. Pewnego razu zauważyłam u Adama ,chłopaka w którym wciąż byłam beznadziejnie zakochana ,że jak odchyliła mu się pewnego razu poła jego prochowca, ukazała się schowana tam kabura pistoletu. Mało miałam okazji aby go spotykać bo był na innym roku a ja byłam zbyt nieśmiała aby mu ułatwić zadanie i na przekór sobie wręcz go unikałam .Wiele dni później były  znowu masowe rozstrzeliwania  na mieście a on nie pojawił się więcej .Mogłam się tylko domyślać co się z nim stało ,na pewno zginął.  Tymczasem w naszym domu Tadzio rósł niepostrzeżenie i stawał się coraz rozumniejszy .Patrzyłam na niego z żalem ,że jest taki malutki bo skończył ledwo dwa latka a już nie ma ojca. Pewnego razu jak wracałam idąc od remizy tramwajowej ulicą Wulecką nagle patrzę i oczom nie wierzę .Naprzeciw mnie maszeruje dziarsko mój mały braciszek , powiedział mi że idzie spotkać Mamę .Oj biedaczek . Przeszedł już ponad 2 kilometry. Kiedy wróciłam z nim do domu Babcia moja odchodziła od zmysłów szukając go wszędzie .  Miałam różne koleżanki ,jedne  ze szkoły a inne mieszkały w sąsiedztwie  jak Ludka Sudoł ,starsza ode mnie o dwa lata , Lilka Plichta z której matką chodziłam do Sokolnik, oraz  też z dalszego sąsiedztwa  Nuśka Geroni  teraz Reichsdeutschka, której  nagle nazwisko zmieniono na Gerono . Do niej często przychodziłam . Była bardzo ładna , miała śliczne orzechowe ,niewinne oczy sarenki . Była chyba dzieckiem adoptowanym a matka jej wyglądała bardzo staro i może dlatego trzęsła się nad Nuśką przesadnie i irytująco. Mieszkali w pięknej nowoczesnej willi z dużym sadem .Ojca jej widywałam rzadko . Był to rosły mężczyzna o twardym wyrazie twarzy ,którego bały się i matka i córka. Kiedy przyszli Niemcy ubrał się w czarny mundur SS i panowała opinia ,że na równi z Ukraińcami poluje i tępi Żydów  w całym mieście z wielkim okrucieństwem. Po wielu latach kiedy spotkałam już w Polsce we Wrocławiu Nuśkę wraz z matką i padłyśmy sobie w objęcia z radości ,od razu podałam jej mój adres ale kiedy ona zaczęła pisać mi swój ,matka jej nagle ją szarpnęła i pociągnęła do ucieczki bez słowa tłumaczenia .  Po chwili dopiero ocknęłam się i zrozumiałam dlaczego. Za dużo wiedziałam .  Taki  podły nędznik zapewne jak inni obładowany żydowskim złotem  uciekł jak szczur dzięki utworzonej organizacji Odessa , która pomagała zbrodniarzom nazistowskim zdobyć inną tożsamość. Takiego niewinnego baranka w wilczej  skórze, udającego Polaka  wypuściłam z rąk i to sobie  wyrzucam do dziś,ale co mogłam zrobić?...A Ilu takich było w Polsce ,którym się dobrze powodziło. Przerażenie mnie ogarnia  jak pomyślę ilu było u nas zdrajców

Popularne posty z tego bloga

Częśc druga.Odcinek trzydziesty piąty

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Cześć druga . Odcinek trzydziesty