Część druga.Odcinek dwudziesty siódmy

Im bliżej końca tym jestem coraz spokojniejsza bo wiem ,że już najgorsze minęło i zdaję  bez problemu największy i według mnie najtrudniejszy egzamin z interny u prof. Jappy z dobrym wynikiem i dostaję wreszcie  dyplom lekarza medycyny. Jest luty a Irena zaliczyła wszystkie egzaminy jeszcze we wrześniu i juź pracuje a ja dopiero teraz będę starać się o pracę . Idę do Wydziau Zdrowia w Katowicach i dostaję ofertę pracy w szpitalu ,który ma trzy piętra bez windy w Będzinie. Jak to moźliwe a jednak .Takie były warunki . Sam dojazd z przesiadkami zabrał mi masę czasu plus dojście ,któro zupełnie mnie wykończyło . Wiedziałam ,że temu nie sprostam ,źe z moim sercem nie dam rady . W tym Wydziale  pani załatwiająca te sprawy rozkłada ręce . Nie ma nic innego . Idę do naczelnika który zaprasza mnie do pracy w Wydziale Zdrowia . Daje mi tam nawet wysokie stanowisko i też twierdzi ,że nie moźe mi niczego innego zaproponować . Wychodzę ze słowami : nie po to studiowałam aby być gryzipiórkiem . Rozwaźam w domu co mam robić i pytam siebie dlaczego los bez przerwy kładzie mi  kłody pod nogi . Uznaję ,źe muszę zrobić wszystko aby znaleźć coś co mi odpowiada aby nie zamęczyć się . Jadę znowu do Katowic i rozmawiam z tą panią co poprzednio . Tym razem opowiadam w skrócie czego oczekuję i wręczam jej kopertę z 1000 zł. z listem przepraszającym i wyjaśniającym dlaczego uciekam się do takiego postępowania ale nie mam innego wyjścia . Na drugi dzień pani ta jest bardziej wyrozumiała i mówi źe na początek dostanę pracę w Przychodni w Katowicach na 10,5 godzin dziennie.Później jak się coś zwolni dostanę pracę w szpitalu w Bytomiu . Tak więc znowu dojeżdżam i stoję na mijankach zanim dotrę do pracy . Jak pozałatwiam wizyty domowe jest juź późno .Wracam jak jest juź ciemno .Nie wiem jak i czy dam radę tak ciągnąć ale muszę . Zarabiam bardzo mało i na taksówki mnie nie stać ale czasem jestem i do tego zmuszona . W przychodni pracuje ze mną koleżanka Lusia Konarska ,która mieszka w Katowicach i pracuje juź dłużej . Zaprzyjaźniam się z nią i ona opowiada mi o swoim źyciu i o tym źe  jej maź jest półkownikiem i bardzo żle ją traktuje . Znajomośc z nią przetrwała jeszcze wiele lat  .Kierowniczką jest  zagorzała Babtystka ,która usiłuje przekonać mnie do tej wiary i zabiera mi dużo czasu wygłaszając kazania które wypływają z jej ust jak niekończący się potok słów  a ja tu mam wizyty i czasu mało . Pierwsi moi pacjenci to przeważnie odmroźenia ,bo akurat zaczęłam pracę kiedy to były trzaskające mrozy . Przychodzą  do mnie artyści którzy jeżdżąc z występami odmrażają sobie kończyny albo uszy i niektórzy wyglądają karykaturalnie z olbrzymimi uszami, co wyglądało niekiedy komiczne gdyby nie było tak przykre .Czasmi też te śląskie nazwiska zaskakują .Pewnego razu wszedł pacjent o nazwisku Postrach co w zestawieniu  z jego  potulnym wyglądem budziło mimo woli mój uśmiech   Wiele jest przypadków grypy i przy tym zapalenia płuc oraz poważnych chorób serca ,więc dwoję się i troję aby załatwić wiele  wizyt dziennie.. Nie znam okolic i często nie mogę znaleźć podanego adresu . Stare budynki przeważnie nie mają wind ,więc muszę wchodzić na różne piętra ,czasem wysoko połoźone i błąkam się bezradnie jak jest jakaś zakamuflowana mansarda ,ale szukam do skutku bo gdzieś tam czeka ktoś chory . Przewaźnie chorzy przychodzą sami ,jeśli są mniej chorzy więc nie zawsze wizyta domowa jest konieczna ale jest okres grypy i wizyt jest o wiele więcej. Nie wiem jak mogę stawić czoła tym trudnościom ale czy mogę się sprzeciwić ? . Przecieź jestem lekarzem i to tłumaczy wszystko .Ponadto niekiedy dzwonią do mnie ważniacy partyjni zwracając się do mnie per towarzyszko co mnie złości i bez względu na ewentualne konsekwencje staję okoniem bo mają czasami niby to prośby ,które odczytuję jako wymagania   Wyobrażają sobie, że jak są partyjni to im wszystko wolno.Tak mijają mi dni na ciężkiej pracy .
Tymczasem Irka z którą się nadal  spotykam ,pracuje w szpitalu w Bytomiu a pracę beż problemu załatwił jej mąż.Rozmawiamy czasem na temat Olka i jak to moźliwe ,aby nikt nie wiedział ,że on ma żonę i też my same widziałyśmy ,że mieszka sam jak odwiedzałyśmy go poprzednio  bo wymienialiśmy się skryptami a pozatym on miał zawsze najświeższe wydania poszukiwanych bestselerów.Na moje słowa ,źe mnie okłamął powiedziała : co chcesz ,on cię wielbił .Uźyła tego właśnie słowa . Jeźeli tak to dlaczego mnie oszukał.Nie ma na to żadnego usprawiedliwienia . Irena przeprowadziła się kilka ulic dalej i mieszka na ul Batorego w centrum Bytomia . Jest to mieszkanie poniemieckie bardzo przestronne ,ładnie umeblowane i mieszkają tam razem z Krzysztofem ,jego ojcem i ciocią Naną ,która świetnie gotuje. Powiedziała mi ,źe czuje się szczęśliwa. Krzysztof był trochę przysadzisty i grubawy ale Irenie to nie przeszkadzało . Zapewne była większą realistką ode mnie a ja może goniłam za mżonkami ,ale raz posiadanej skóry nie da się zmienić.
Wierna sobie poszłam do szpitala kardiologicznego w Katowicach ,gdzie ordynatorem był znany kardiolog dr Karolczak ,który w rozmowie powiedział mi źe przyjąłby mnie z miejsca gdybym miała już specjalizację z interny .Nie daję za wygraną i jadę do Ministrstwa Zdrowia aby znależc moźliwość rozpoczęcia specjalizacji . W pociągu jadę z grupą piłkarzy i ich trenerem panem Romanem Lisowskim ,któremu opowiadam w jakim celu jadę. Ten obiecuje mi to załatwić  przez kogoś ważnego w Ministerstwie . Po spotkaniu  z nim w kawiarni doszłam do wniosku że zależało mu tylko aby się ze mną poznać bo niewiele mógł zdziałać , więc idę sama i po wielu rozmowach z różnymi osobami dostałam odpowiedź, że owszem bardzo potrzebują lekarzy, no ale nie wszyscy mogą być specjalistami . Oczywiście wybadano mnie przy tym czy należę do Partii ,bo gdyby tak było to oczywiście mogłabym nawet natychmiast zacząć . Nie chciałam i nie mogłam zaprzedać mojej duszy co to to nie !



Popularne posty z tego bloga

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Część druga.Odcinek trzydziesty pierwszy

Część druga.Odcinek trzydziesty drugi