Część druga . Odcinek dziewiętnasty

Zaczęła się część praktyczna i ćwiczenia z anatomii w prosektorium. Samo ponure wejście odstraszało ,zimne ,cuchnące formaliną. Nie wiem jak to zniosę . Mówię do Ireny „trzymaj mnie jak będę mdleć” . Zniosłam jednak bo musiałam . Atlas od  dr Smereka bardzo mi pomagał i wszyscy z niego później korzystali kiedy przyszło nam się uczyć. Wszystko szło planowo a więc dalsze ćwiczenia  bardzo ciekawe w laboratoriach z chemii,fizyki i długie godziny spędzaliśmy przy mikroskopie jak były ćwiczenia z histologii co było niezwykle ciekawe kiedy widziało się tyle różnych preparatów ze  skrawków różnych tkanek i trzeba było nauczyć się je odróżniać co było juź wstępem  do późniejszych przedmiotów z patologii i anatomii patologicznej .Całymi dniami byliśmy zajęci na uczelni . Pchała nas ciekawość i czas płynął na ustawicznej nauce ale nie potrafiłyśmy być systematyczne więc często zwalała się masa materiału na ostatnią chwilę. Mimo zajęć mamy obowiązek przechodzić badania okresowe . Dr Smolik wykrył u mnie wadę serca ale powiedział źe mogę z tym żyć nawet 60 lat ,co wydawało mi si bardzo dużo ,więc się nie martwiłam ale jak były organizowane różne sztafety i musiałam biec ,zawsze byłam ostatnia i łomotało mi okropnie serce i tętniło w skroniach Nadszedł też dzień zdawania z Marksizmu . Egzamin jest pisemny . Pilnują nas asystenci prof. Kałuskiego, którzy spacerują w kilka osób po całej sali  . Ja nic nie umiem zajęta nauką innych przedmiotów . Kotłują mi się w głowie tylko fragmenty wykładów . Postanawiam ściągać i siadam na zeszycie aby czasem wysunąć go i zerknąć . Czuję, źe za moim rzędem z tylu  stoi i patrzy prof. Kałuski . W pewnym momencie mówi głośno : „ proszę wstać z zeszytu „ a ja siedzę oszołomiona widząc jak z hukiem wylatuję ze studiów tym razem napewno . Wstał natomiast kolega i musiał wyjść.Uff ! A ja zdałam i cieszyłam się że mam to za sobą chociaż przypominano nam cały czas w jakim ustroju żyjemy poprzez ustawiczne zebrania ,wiece itp gdzie popisywali się krasomówstwem zagorzali ideowcy . Zastanawiałam się : czy oni naprawdę w to wierzą co mówią . Nie mógłam nigdy tego  zrozumieć skąd takie zaślepienie . Musieliśmy teź stroić się  w koszule khaki i czerwone krawaty i uczestniczyć w pochodach słuchając wytartych sloganów i biada jeśli ktoś nie przyszedł . Takie złe notowanie mogło się odbić na rodzinie . Właśnie to na  pierwszego maja musieliśmy obowiązkowo się stawić . Niedługo zbliżał się koniec roku i pozdawałyśmy częściowo ale została nam chemia na po wakacjach . Pojechałyśmy do pięknej górzystej miejscowości i zamieszkaliśmy w starym  szlacheckim dworku ,który został bardzo zniszczony przez naszych współziomków . Piękne malowidła jako relikt znienawidzonej burżuazyjnej przeszłości zostały zamalowane wapnem . Można to było zobaczyć odłupując kawałek . Tam także wiece i zebrania mające na celu krytykę osób aspołecznych do jakich się zaliczałam nie chcąc pracować w polu w ramach czynu . Wolałam wykładać trochę z medycyny tubylcom , których to nawet interesowało jak mówiłam ile tajemnic w postaci np komórek i tkanek kryje się w człowieku. Irena wtedy musiała nagle wyjechać wezwana przez matkę która chorowała powaźnie na serce i całymi dniami leżała w łóżku . O to Irena czuła żal całe źycie. W końcu musiałam i ja wracać aby się uczyć chemii . Zdawałyśmy ale niezbyt przygotowane ,więc oblałyśmy . Po jakimś czasie obkute zdajemy na piątki . I teraz powiedziałyśmy prof. Prebędowskiemu że dobrze, że nas oblał bo teraz dopiero znamy chemię . Zwykle zdawaliśmy z kolegami w grupie i wśród nas był też Edward Kurtzrock syn neurologa . Cała jego rodzina to sami lekarze.Pewnego  razu jak się spóźniłyśmy na zajęcia, co się dość często zdarzało napisał o nas wierszyk :” dwie przede mną siadły panny czy to panny czy nie panny ich wygląd jest staranny . Ptaszki drogie przyjdzie dzionek gdy zadziobie was Skowronek(biologia)nie pomoźe wygląd chwacki gdy zabierze się Zawadzki (fizjologia ) i wypadną wam wszystkie włoski gdy zabierze się Szankowski (chemia fizjologiczna ).  Wydawałoby się że jesteśmy nie zbyt poważne ale tak nie było bo zdawałyśmy na dobre stopnie ale wesołość nas rozpierała i trzymały się nas żarty bez przerwy .Jak jechałyśmy do domu to często przebywałam u Irki ucząc się . Wtedy często rozmawiałyśmy z jej mamą  o chorobie serca ,tak że ja już wtedy interesowałam  się kardiologią . Zwykle było tak, że jej tata przyrządzał nam obiady ,przeważnie rosół, lub jakieś duszone mięsa a my wkuwałyśmy . Ja zwykle rano się uczyłam  a Irena w nocy. Później musiałyśmy wszystko razem przedyskutować i tak było przez  całe nasze studia. Pewnego razu pojechałam  jak zwykle do domu a tu niespokojnie  . Mama załamuje ręce i nie wie co ma robić . Tadzio dostał 40 stopni gorączki i boli go prawe udo ,któro jest czerwone i gorące .przyznał się ,że kopnął go kolega w to miejsce kilka dni temu . Wezwany jakiś inny lekarz stwierdził zapalenie mięśnia a ja odrazu przypomniałam sobie tę żonę handlarza mieszkaniami z ulicy Fałata ,której ciekła ropa z rany i że to było zapalenie szpiku . Pomyślałam, cokolwiek to jest to napewno jest jakaś sprawa bakteryjna i potrzebna będzie penicylina . W Polsce była wtedy żółta ,nieoczyszczona i trzeba było dawać zastrzyk co trzy godziny. Wysłałam natychmiast telegram do cioci do Ameryki a sama widząc że Mama jest nie zdolna do niczego bo siedzi i rozpacza i sama się źle czuje ,zabrałam Tadzia i przewiozłam do szpitala i wtedy znowu natknęłam się na dr Fabiańskiego i dr Kowala i jeszcze był dr Cygan który się do nas zalecał jak póżniej miałyśmy już kliniczne zajęcia Powiedzieli, że muszą operować bo trzeba otworzyć i być może oczyścić także kość . Mając w wywiadzie grużlicę mego taty podejrzewali że to może być gruźlica kości . Biedny Tadzio jak go mam pocieszyć . Nie chcę go przestraszyć,mówię jak ma się zachować bo będzie badanie i muszą zrobić jeszcze raz  RTG i niech będzie spokojny bo to nic takiego i będzie zdrowy. Tadzio ufał mi . Po operacji lekarze opowiedzieli mi jak to Tadzio się w mig zorientował jak zobaczył napis : sala operacyjna . Wyrywał się i nawyzywał lekarzy rzeźnikami . Serce mi się krajało , że tak to przeżył i pożałowałam ,źe nie powiedziałam mu prawdy .Penicylinę czyściutką oleistą dostałam i teraz po operacji chodzę codziennie aby pielęgniarki uwaźały i nie marnowały jej bo widziałam że sikają nią do sufitu przed podaniem zastrzyku , który na szczęście nie musiano podawać tak często . Gorączka ustąpiła i  nie była to gruźlica ale bakteryjne zapalenie szpiku kostnego bo inaczej penicylina by nie podziałała . Teraz biedaczek leży w gipsie ,który sięga mu do pasa i bardzo go to męczy

Popularne posty z tego bloga

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Część druga.Odcinek trzydziesty pierwszy

Część druga.Odcinek trzydziesty drugi