Część druga .Odcinek dwudziesty dziewiąty

I wypuszczona zostałam na szerokie wody oceanu.... Po zaprezentowaniu się na oddziale przydzielono  mi moją sale z pacjentami ,którymi będę się opiekować. Właśnie jest obchód wszystkich lekarzy na czele z ordynatorem oraz towarzyszącą pielęgniarką oddziałową w czasie którego zapoznaję się z grubsza z panującymi tu zwyczajami ,obserwując wszystko i wszystkich . Każdy z lekarzy referuje najświeższe dane o swoich pacjentach a ordynator dr Młynarski oceniając sytuację wyraźa swoją opinię zatrzymując się kolejno przy kaźdym łóżku . Niekiedy zatrzymuje się dłużej . Właśnie stoimy wszyscy przy jednym ciężko chorym na mocznicę . Dr Młynarski ze swadą charakterystyczną dla niego robi nam wykład bardzo długi ,który się coraz bardziej wydłuża a ja czuję zapach nieznośny taki jaki wydzielają pacjenci w ostatnim stadium tej choroby . Chciałabym aby skończył . Może to przecieź robić nie przy łóżku pacjenta . Uważam że powinna obowiązywać zasada „non dicere” ,właśnie nic „nie mówić ”bo pacjent słucha i myśli i to na niego źle wpływa a ponadto ten zapach .Widzę ,że wszyscy to  znoszą a ja chętnie bym uciekła ale stoję bo taka jest nasza rola . Dr Młynarskiego znałam bo odwiedzał prywatnie mamę Ireny . Uważany był za jednego z najlepszych specjalistów i bardzo chciałam pracować pod jego kierunkiem. Po obchodzie wszyscy rozchodzą się ,każdy idzie  do swoich zajęć i ja teź wdraźam się szybko we wszystkie obowiązki i panujące rutyny . Zaczynam od przejrzenia historii chorób moich pacjentów i  przeglądam dokładnie przekrój dotychczasowych badań  .Mając już pewien zarys co zrobiono dotychczas ,idę przekonać się naocznie ,odwiedzając i badając wszystkich moich pacjentów po kolei a póżniej zastanawiam się co by tu jeszcze zrobić. Jedną z moich pacjentek nie dawno przyjętą jest młoda dziewczyna z niedowładem prawej ręki ,ofiara polio .Tak  ,dobrze pamietam jak szalała ta choroba Heinego Medina   byłam wtedy na staźu w Szpitalu Zakaźnym i codzień przywożono nowych pacjentów z nagłymi porażeniami .Robiliśmy rutynowo  nakłucia lędźwiowe w celu badania płynu mózgowo rdzeniowego.że też wtedy ani się nie bałam i nie zachorowałam ,jakie jednak miałam szczęście . Byłoby coraz więcej takich i gorszych przypadków chorych z tragicznymi czasami pozostałościami gdyby nie błogosławiona szczepionka Salka .Teraz  ta młoda osoba jest zagrożona czymś  moźe gorszym bo podejrzewam leukemię czyli  białaczkę  a więc nie dosyć, że ma  niesprawną rękę ,jeszcze to . Pozostaje ustalić czy jest to białaczka szpikowa czy limfatyczna . Zlecam więc odpowiednie badania i tak mija czas do południa .Podoba mi się tu choć wiem ,że nie będzie lekko mając głowę pełną teorii i praktyki troszeczkę tylko,z pracy w Przychodni gdzie mam większą swobodę leczenia i sama planuję jak pomóc choremu  , bez konieczności zdawania relacji z mego postępowania bo wszystko notuję w karcie pacjenta co zawsze jest do wglądu .Praca tu jest bardzo mobilizująca i niedługo sprawdzę czy potrafię pokonać te wszystkie zawiłe meandry w medycynie bo już mam wyznaczone dyżury . W pokoju lekarzy rozprawiamy bez  przerwy na temat ciekawszych przypadków u  pacjentów i czasami znajdujemy coś co wymaga głębszego zastanowienia jaki wybrać sposób leczenia a jest tak ,że medycyna jest jedna ale zdania lekarzy różnią się . To stałe napięcie czy dam radę odbija się na moim sercu . Chcę być zdrowa bo tyle mam teraz nowych wyzwań . Jadę do najlepszego kardiologa do Warszawy po uprzednim zamówieniu wizyty prywatnej . Wita mnie pan koło 40,45 lat ,wyższy niź przeciętnie wysocy , bardzo męski i przystojny. Bada mnie i uznaje ,źe powinnam się przede wszystkim uspokoić bo duźo jest u mnie komponenty nerwicowej ,daje mi leki a potem zaczynamy rozmawiać i zwierzam mu się ,że jestem wytypowana na Zjazd Lekarzy do Poznania ,co jest  wyjątkowym przywilejem i warunek jest, źe mam z tego zdać relację w postaci odczytu z uwzględnieniem wszystkich nowości .Wtedy  on mi proponuje następną wizytę w Poznaniu ,bo on teź tam będzie.  Jadę więc wystrojona w granatowy beret z woalką i idę do niego do Hotelu . On mnie bada i musi napić się wody zamiast ... widzę, źe ledwo panuje bo mu nie wolno tak z pacjentką . Idę na wykłady ,które są równocześnie w dwóch salach na różne tematy I spotykam tam Bolka Gwoździa z którym kiedyś tańczyliśmy przytuleni walca angielskiego i Bolek zakochał się we mnie a my wtedy z Irka pękałyśmy ze śniechu ,że będę nazywać się Gwóźdź . Bolek był bardzo zdolny i notował wszystko na tym zjeżdzie i powiedziął mi ,że kiedyś poszedł by za mną do piekła i zawsze pozostanę ważną osobą w jego życiu więc teraz zrobi dla mnie takie skondensowane sprawozdanie z tych wykładówna  na które chodzi.O tym ,źe został profesorem dowiedziałam się wiele lat później od Irki ,która mieszkając cały czas w Bytomiu miała wiadomości z pierwszej ręki co się dzieje z naszymi kolegami. Opowiadając mi o nim, Powiedziała :a widzisz!? Co było wiele znaczące a przede wszystkim to ,że pogardziłam człowiekiem tak wartościowym .Tymczasem korzystam z zaproszenia mego kardiologa i idę z nim do znanego lokalu Bazar . Wiem  już ,że będzie z nami jeszcze dwóch lekarzy tj.jego  asystentka i kolega . Ja czuję się w niebo wzięta bo teraz w razie czego mam opiekę i mogę sobie pozwolić na więcej . Wypijam więc nie jedną lampkę wina i poszłam do toalety bo jestem nieżle wstawiona i jest mi niedobrze . Obrażam przy tym dwie panie w/g mnie podejrzanej konduity i wracam do stolika a w ślad za mną kierownik lokalu ze skargą do mojego towarzysza,który jakoś to załatwia ,że nie muszę przepraszać.Jakiś czas póżniej spotykam go w Gdańsku jak tam byłam ze znajomym oficerem z okazji ostatniego rejsu historycznego statku  Batory ,który przewoził dzieci pod niebezpiecznym ogniem pocisków w czasie wojny (mam nawet zdjęcie jak stoję z tym znajomym koło tego statku)..Siedzę więc w kawiarni  z tym znajomym a ten mój kardiolog siedzi przy odległym stoliku Dostrzegł mnie i pewnie  pomyślał : no proszę jaka zdrowa.Ukłonił  mi się nisko ze znaczącym i porozumiewawczym uśmiechem  On sprawił ,źe  przestałam się bać jak moje serce wariowało przeskakując i zatrzymując się .Nie było łatwo to opanować .Nie wiem jak mogłam to znosić . Długo to trwało zanim się to wszystko uspokoiło dzięki tej kombinacji leków jaką mi wymyślił  . Mój odczyt wówczas w szpitalu był sukcesem bo wkomponowałam Bolka opracowane wykłady z jednej sali we własne spostrzeżenia  z wykładów ,które odbywały sie w tej drugiej sali . W ten sposób obejmowały całośc materiału z tego zjazdu W szpitalu kiedy mamy  więcej czasu opowiadamy sobie o róźnych sprawach prywatnych  naszych kolegów na naszym oddziale i oto na pierwszym planie jest  nasz ordynator ,nie młody dobrze ponad 50tkę a koleżanki ,widzę,że  są bardzo nim  zainteresowane i rywalizują o niego a ja w duchu się śmieję , bo tu słyszę ze  jedna z koleżanek młoda i ładna blondynka z bardzo miłą prezencją chce wyjść za niego , a on musi być starszy od niej conajmniej o 30  lat a ponadto nieciekawej aparycji, ryży blondyn drobnej budowy.Czyżby to była pogoń za karierą. I tak wypływają coraz to nowe osoby ,które budzą ciekawość. Jedna z milszych naszych koleżanek wyszła właśnie za mąż za dr..Martulę kolegę  z chirurgii i tworzą ładną kochającą się parę. Lubię ją i najbardziej z nią mogę szczerze porozmawiać  a ona chętnie wyjaśnia mi jakie to sprawy dzieją się w szpitalu ,bo pracuje tu już dłużej i na co powinnam zwrócić uwagę . Moje pierwsze dyżury budzą we mnie duźo emocji bo muszę się mieć na baczności aby nie przyjmować za duźo pacjentów nawet jak są bardzo chorzy ,ponieważ zawsze trzeba zostawić jedno lub dwa miejscawłaśnie  dla protegowanych pana ordynatora , to znowu wychodzi pacjent już wypisany i domaga się aby mu wydać jego ubrania a szatnia  zamknięta bo jest po godzinach . Braki  w organizacji czasem przytłaczają a tu muszę główkować jak mam ratować  chorych np zasypanych górników których udało się wydobyć ,ale są podtruci metanem albo przywożą parę,którzy zatruli się gazem,bo czajnik wykipiał i zalał palnik . Jego udaje się odratować a ją nie i ...powiedz to jemu ! Najgorsze są przypadki śmiertelne i staram się zawsze aby nie zdarzały się na moim dyżurze. Po skończeniu dyżuru muszę napisać raport i detalicznie opisać każdy przypadek i co w danej sprawie zrobiłam ,jakie leczenie zastosowałam i co zleciłam aby jeszcze zrobiono . Na dyżurze mój dzień się nie kończy i pracuję dalej mimo, że nie zmrużyłem oka . Mam być przytomna i myśleć logicznie, ja intrernista ,a chirurg po 6 godzinach stania przy stole operacyjnym . Jest to wszystko źle wymyślone zza biurka i co gorsze trwa cały czas.Na dyżurach dostajemy obfite kolację ,które są wpisane do kosztów . Jak zjem duźo to znaczy że dyżur nie był zły i mogłam się zdrzemnąć a jak nic nie zjadłam to znaczyło,że był ciężki . W czasie dyżurów bywa niekiedy ,że proszą mnie na konsultacje na chirurgię w sprawie trudnego diagnostyczne pacjenta . Czuję wtedy ciążący na mnie obowiązek decydowania bo wahają się czy operować czy przenieść chorego do leczenia zachowawczego na oddział wewnętrzny ,mój oddział . To czasem jest nie byle jaki orzech do zgryzienia . Wkrótce, a było tak na początku  zorientowałam się, że robią to specjalnie mimo ,że dany przypadek tego nie wymaga bo chcą mnie poznać .

Popularne posty z tego bloga

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Część druga.Odcinek trzydziesty pierwszy

Część druga.Odcinek trzydziesty drugi