Część druga . Odcinek czternasty

Jak tylko ferie minęły ruszyłam z powrotem do Wrocławia ale było mi bardzo żal znowu mój dom opuszczać bo Tadzio zawsze chciał mieć  wszystkich koło siebie . Miał też własne kłopoty . Widać było ,że nie jest akceptowany w szkole bo nie jest Hanysem jak nazywał Ślązaków . Nieraz w rozmowie opowiadał tylko mnie o tym co głęboko skrywał w sobie . Nie chciał mieć przydomka skarżypyty Bywało ,że chodziły grupki agresywnych dzieci  i nie dawały mu czasem przejść ulicą i musiał nauczyć się z nimi walczyć aby czuli respekt . Nie chciał takich sytuacji i bawił się przeważnie z ugodowym małym Bubą. We Wrocławiu w domu Państwa Doboszów powitano mnie jak starego domownika i cały dom był pięknie wysprzątany łącznie z moim skromnym pokoikiem do którego pani Dobosikowa zawsze dodawała coś upiększającego a teraz stały świeże kwiaty na stoliku. Zgodnie ze starym rytuałem zaczęłam chodzić znowu na wykłady ,zawsze wybiórczo na te jakie jeszcze mnie interesowały. Fascynowało mnie to prawo zobowiązań ale moc przeróżnych artykułów, paragrafów i odnośników w jakich przypadkach można zastosować ten czy inny artykuł ,który miał moc zaprzeczyć także wszystkiemu  ,doprowadzał mnie do zawroty głowy. Wyobrażałam sobie rolę adwokatów ,którzy mogli ,jeśli byli dość zręczni pokierować sprawę tak że z czarnego robili białe i odwrotnie . Znać prawo dobrze wymagało opanować je do perfekcji tj.wkuć  na pamięć . Moje towarzystwo porozjeżdżało się toteż błąkałam się spotykając coraz to nowych ludzi i lgnęłam  do Lwowiaków ,których tu było pełno. We wszyskich wyższych uczelniach najlepsi profesorzy pochodzili z lwowskiego uniwersytetu Jana Kazimierza lub słynnej lwowskiej politechniki .Jakże inaczej mogłoby się moje życie potoczyć gdybym mogła studiować we Lwowie a nie wyruszać w nieznane na poniewierkę.Powinnam znowu pokazać się w ZMP w myśl mojego planu ale jakoś ciągle zwlekałam wzdrygając się ,że zobaczę ludzi ,którzy zamienili się w gorliwych komunistów.
Niespodziewanie zrobiło się coraz cieplej i kiedy słońce przygrzało zobaczyłam w parku pierwsze oznaki wiosny .Tu i ówdzie wychodziły z ziemi zalążki pierwiosnków wystawiających jeszcze nieśmiało swoje łebki na powierzchnie i wkrótce potem pojawiły się coraz to większe grupki fioletowych krokusów. Lubiłam chodzić zawsze ubrana elegancko i teraz mogłam stopniowo zakładać wszystkie rzeczy przywiezione ze sobą które w większości dostałam od cioci Kasi z Ameryki. W tym czasie miałam popielate zamszowe buty zapinane na szeroki pasek na grubym obcasie i garsonkę granatową w dyskretne niebiesko czerwone paski i czułam że jestem coraz ładniejsza . Zauważałam  jak ludzie się we mnie wpatrują ale mnie to krępowało a szczególnie jak mężczyźni cmokali na mój widok kiedy przechodziłam,chciałam się wtedy zapaść w ziemię .A później to już tak było cały czas i nie raz myślałam kiedy w końcu się skończy. Były wówczas modne bardzo wygodne sznuraki robione ze sznurków ,które były na koturnie i szło się w nich bardzo lekko a także drewniaki ładnie się prezentujące ale dosyć ciężkie . Właśnie sobie takie kupiłam .Drewniaki odegrały ważną rolę bo pomogły mi wyjść z opresji .Pewnego razu jadąc do domu znalazłam się późnym wieczorem w Katowicach i nie miałam połączenia do Bytomia . Nie chcąc czekać do rana zwróciłam się do taksówkarzy z pytaniem który mógłby mnie zawieźć ale z tym źe zapłacę juź na miejscu, bo brakowało mi pieniędzy . Tylko jeden się zgodził a inni nie chcieli . Kiedy mnie wiózł widziałam ,że  to jakaś inna droga ale kierowca uspokajał ,źe jedzie inaczej bo tak jest bliźej . Po drodze wstąpił do jakiejś szopy czy warsztatu bo chciał nabrać paliwa ,jak twierdził . Zaczęłam się niepokoić bo było koło 12 w nocy a ten wiezie mnie przez jakieś wertepy .Zapamiętałam ostatnie zabudowania a potem juź wjechał do lasu . Rzucił się na mnie i poczułam alkochoł . Był już bardzo pijany . Uderzyłam go właśnie pakuneczkiem z moimi drewniakami i uwolniłam się . Biegłam przeraźona bojąc się odwrócić i nie chcąc tracić czasu aby zobaczyć numer samochodu. Dobiegłam do domu ,który przed tem zauwaźyłam ,weszłam na podwórko i czekałam w jakiejś komórce  bo bałam się budzić ludzi w środku nocy .Widziałam jak jeżdził tam i z powrotem szukając mnie . Doczekałam do brzasku i zapytałam gdzie ja jestem chłopaczka który szedł do pracy . Okazało się ze to Ligota ,daleko od Bytomia zupełnie w innym kierunku . Potem spotkałam go w autobusie i nic nie mogłam zrobić bo też kto by mi uwierzył. Mamie nic nie powiedziałam a ubranie miałam w strzępach.Znowu kilka razy spotkałam się jeszcze z moją paczką znajomych ale lato zbliżyło się wielkimi susami a w tym koniec roku . Pozdawałam część egzaminów a resztę sobie odpuściłam nie widząc w tym mojej przyszłości. Postanowiłam teraz skorzystać z okazji i gdzieś wyjechać . Akurat organizowano obóz akademicki w Szklarskiej porębie więc szybko się uwinęłam aby nabrać sił na czekającą mnie batalię aby ponowić starania na medycynę.Pojechałam na krótko do domu aby się spakować i wtedy to krawcowa uszyła mi nową garsonkę też popielatą z miękkiej wełenki z lekką rozszerzaną spódniczka i bluzeczką z dłuższą baskinką z tyłu lekko rozkloszowaną . Tak wystrojona wpadłam na juź  rozpoczęty obóz i zamieszkałam w domu o nazwie „Parasol” z innymi trzema koleżankami . Odrazu wpadłam w oko kierownikowi ,który zaczął mnie adorować . Podobał mi się również , Miął taką rasową męską twarz i dziwne żółte tęczówki . Szukał zawsze okazji aby porozmawiać i mam nawet zdjęcie jak sobie siedzę na tarasie w tej garsonce z ciupaga z wieloma naklejkami a za mną niejaki Benek i taki Czing Czang jak go nazywałam choć był zwykłym Polakiem. Czułam się wtedy jak pewny siebie zdobywca . Kierownik ów nie odpuszczał i myślę ze się we mnie zakochał . Pewnego razu będąc razem w pokoju  bałam się ,że za bardzo ciągnie mnie do niego ,ale miałam się na baczności ,bo zawsze myślałam, że jak się zakocham to nie będę miała siły aby iść dalej wytyczoną moją drogą i skończyć studia. Tak więc nie uległam mu co go jeszcze bardziej zachęciło i nie dawał mi spokoju . Póżniej wreszcie zauważyłam ,że chodzi z bardzo ładną panienką i wiedziałam już na co ona pewnie się zgodziła . Na tym obozie spotkałam wielu ciekawych ludzi jak późniejszych aktorów ,dziennikarzy i innych wybitnych osobistości. Wszyscy byli przeważnie starsi ode mnie  Niektórzy myśleli tak jak ja lecz byli też Ci inni odmienieni zażarci ideowcy. Często odbywały się a to capstrzyki , a to poważne dyskusyjne posiedzenia ,którym przysłuchiwałam się z wielkim zainteresowaniem i myślałam że niektórzy z nich zajdą daleko i nie myliłam się. Wiele razy maszerowaliśmy śpiewając z zawziętością i przekonaniem np .tak to brzmiało fonetycznie :
Avanti populo alaris cosa Bandiera Rossa Bandiera Rossa
„ Syamo uniti Syamo kompani et vive le Stalin et vive Togliatti
Bandiera Rossa la triumfera ,Bandiera Rossa la triumfera ,Bandiera Rossa la triumfera
Et vive la Komunismus  et la  Liberta”
Na słowa te wszystko się we mnie przewracało ,
Prowodyrami tych naszych zachowań aby dawać wyraz uwielbieniu wspaniałego wodza byli zawsze Żydzi i nie wiem skąd oni nagle się pojawili . Uważałam że część przyjechała z Rosji jadąc dalej do Izraela  jak ten mój młody przyjaciel ale też inni specjalnie byli  wysłani do Polski aby nam wpajać idee których nienawidziliśmy ,ale cóż społeczeństwo nasze nie było monolitem jak się wiele razy o tym można  było przekonać.
A wkrótce przyjechali do nas studenci z Ameryki z tamtejszych partii komunistycznych aby uskuteczniać nam dalsze pranie mózgów. Trudno to było znieść ! Te niekończące się dyskusje a to piętnujące jednych i stawiający na piedestale najwspanialszy ustrój jakim jest komunizm . Ten to ustrój zbrodniczy który trzymał nas w swoich kleszczach przez wiele lat niszcząc moje  najpiękniejsze lata młodzieńcze i moją całą  rodzinę.































Popularne posty z tego bloga

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Część druga.Odcinek trzydziesty pierwszy

Część druga.Odcinek trzydziesty drugi