Cześć druga Odcinek szósty
Kiedy tak przemarzłam odrazu poczułam się źle bo wstrząsały mną dreszcze i nie mogłam się rozgrzać. Nie miałam żadnej przyjemności oglądając sztukę bo chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu .Mama natychmiast wezwała lekarza bo temp sięgała 40 stopni. Dr.Smerek ,który później był naszym przyjacielem domu stwierdził grypę jednakże kazał zrobić badanie RTG bo nie podobały mu się szmery w płucach . Wynik wykazał miękkie ognisko zapalne pod prawym obojczykiem pochodzenia gruźliczego . Rozchorowałam się na dobre ,nie mogłam nic jeść , czułam się bardzo osłabiona i tylko spałam . Denerwowałam się że opuszczam szkołę i nie będę mogła nadrobić zaległości. Moja najlepsza przyjaciółka jaką kiedykolwiek miałam ta Janka Dyłówna donosiła mi notatki z każdej lekcji ale ja nie miałam już siły aby się uczyć . Janka była bardzo zdolna i ambitna ,kochała zwierzęta i dlatego wybierała się na weterynarię .Przyjaźń z nią jeszcze długo trwała. Z czasem choroba postępowała i dr .Smerek poważnie się niepokoił . Zalecił wypoczynek i dobre odżywianie bo obawiał się że to ognisko jeśli się nie uwapni to może wypaść dziura . Przeraziłam się okropnie i starałam się jeść na siłę ale każdy kęs prowokował wymioty. Mama za radą lekarza sporządziła mieszankę z rozpuszczonych skorupek jaj i cytryn którą miałam zażywać codziennie po jednej łyżeczce .Wreszcie Musiałam się pogodzić z losem że do szkoły nie wrócę i muszę się tylko starać aby wyzdrowieć. Ustaliłyśmy z Mamą że wyjadę do Sanoka w Bieszczady gdzie jest lepsze powietrze niż na Śląsku. Zamieszkałam na tz.Posadzie tej dzielnicy Sanoka gdzie była ta wysadzona fabryka wagonów. Tam wyściskała mnie cała rodzina bo dawno się nie widzieliśmy a był czas że spędzałam tam zawsze miło wakacje. Ciocia Tekla ,która kiedyś doglądała mego Tatę ,próbowała ze wszystkich sił sprawić abym dobrze się czuła więc dogadzała mi mimo ze ciężko pracowała wstając raniutko każdego dnia aby zająć się gospodarstwem Także reszta rodziny jak stryjek Tomek i stryjenka Waleria oraz kuzynki Basia Czesia i Krysia i najmłodsi Jaś o ślicznych dużych piwnych oczach i Rozalka o złotych loczkach a także często przychodzący opodal mieszkający Gucio i Lojzek wszyscy oni starali się umilić mi ten pobyt o czym zawsze pamiętam z wdzięcznością .Było cudownie budzić się co rano wśród odgłosów pjania koguta,gdakania kur i gęgania gęsi które dochodziły z zalanego słońcem podwórka. Początkowo nie dostrzegałem tego jak mi jest tu dobrze bo czułam się fatalnie i tylko spałam z małymi przerwami . Pamiętam jednak ze były bardzo miłe chwile kiedy to np .Gucio uczył mnie grać na akordeonie i raz sprowadził swego kolegę który nosił nasze nazwisko ale nie był naszym krewnym bo tak już jest że nazwisko to nosi pół Sanoka a nie jesteśmy rodziną a może jednak ale dalszą ? Trudno dociec . Trzeba by pobrać próbki DNA. Kiedy Wandzia dowiedziała się źe jestem w Sanoku chciała koniecznie abym przeniosła się do nich na tzw. Przedmieście bo przecież zawsze razem z nią spędzałyśmy wakacje . Były to przemiłe chwile kiedy razem chodziłyśmy ubrane w białe kapelusiki przepasane różowymi wstążeczkami teraz więc nie zwlekając pożegnałem się szybko ze wszystkimi i już dalej przebywałam z Wandzią która była dokładnie w moim wieku. Tutaj powoli zaczęłam się odradzać . Spałam co prawda nadal bardzo długo i podobno we śnie przybierałam różne dziwaczne i śmieszne pozy tak ze ciocia Mańka pokazywała mnie sąsiadkom tak to zabawnie wyglądało. Dopiero koło 17 zaczynałam żyć i wtedy razem z Wandzią i jej kolegami szłyśmy na przejażdżkę kajakami . Wtedy nabrałam apetytu i zaczęłam dopiero jeść .Lato było w pełni i wieczory spędzane razem z zaprzyjaźnionymi gośćmi z sąsiedztwa były najmilsze jakie teraz wspominam . Śpiewaliśmy i tańczyliśmy pod bacznym i czułym okiem cioci która obserwowała nas siedząc w oknie . Wtedy to wybrałam sobie sympatię . Był nią Tadzio Skórka z którym po raz pierwszy się pocałowałam .Wandzia była już zajęta i od dawna zakochana w Adamie Tworzydlaku za którego później wyszła za mąź . To pamiętne i urokliwe lato miało się ku końcowi i ja z niepokojem myślałam o powrocie .Przez cały ten czas mojego pobytu w Sanoku korespondowałyśmy z Mamą ,która mimo ze była zapracowana znajdowała czas aby do mnie pisać więc opowiadałam jej o wszystkim w szczegółach . Wracałam z radością do domu i zaraz po przyjeździe zapisałam się do pierwszej licealnej typu matematyczno przyrodniczego w nowej szkole gdzie dyrektorem był miły człowiek p. Ćwiertniak ,który przyjął mnie przychylnie po odbytej rozmowie i dał mi nadzieję ze będę mogła zrobić również drugą licealna w tym samym roku jeśli pozdaję potrzebne egzaminy . Tak też się stało bo szło mi odrazu o wiele łatwiej i polubiłam bardzo chemię .Wkrótce odbyła się studniówka tj. mój pierwszy bal Od cioci Julki pożyczyłam piękną kremową garsonkę z brązowym zamszowy paskiem . Bawiłam się cudownie tańcząc szaleńczo swinga z Bolkiem Glatte podobnego do aktora Charlesa Boyera. Powiedział mi wtedy że napewno go nie zechcę bo on musi przerwać szkołę aby iść do pracy ponieważ ma chorego ojca .Oczywiście że go chciałam bo bardzo mi się podobał i byłam nim zauroczona. Kiedy mnie odprowadzał nie mogliśmy się od siebie oderwać ale ja wstydziłam się domu w którym mieszkam i zaprowadziłam go do innego ładniejszego .Wten sposób urwała się nasza znajomość bo on już nie mógł mnie znaleźć albo myślał że z niego zakpiłam.
W ciągu roku sympatyzowałam z początku z chłopakiem Wacławem Chromy z którym jeździliśmy na kuligi podczas których zaczepialiśmy się kijkami o jadące sanie jadąc na nartach . Wacek był to chłopak przystojny i szczery ale wolałam Zbyszka Smoczyńskiego mimo ze był mniej przystojny ale bardziej odpowiadał mi intelektualnie . Prowadziliśmy długie rozmowy na wiele tematów . Zbyszek też chciał iść na medycynę i dużo czasu spędzaliśmy ze sobą. Pomagał mi też trochę w matematyce już przed maturą . Przez to romansowanie obawiałam się zawalić egzaminy ale mimo to brnęłam nie patrząc na nic . Przed maturą profesor z chemii powiedział mi ze wierzy we mnie i napewno zdam . Jednakże rozwiązując zadanie na tablicy z matmy żle wszystko napisałam ale popatrzyłam przez okno jakie piękne jest lato i postanowiłam nie dać się i zdać. Wymazałem wszystko i napisałam jeszcze raz juź dobrze i zdałam maturę !Hurra ! Jakże byłam szczęśliwa !
W ciągu roku sympatyzowałam z początku z chłopakiem Wacławem Chromy z którym jeździliśmy na kuligi podczas których zaczepialiśmy się kijkami o jadące sanie jadąc na nartach . Wacek był to chłopak przystojny i szczery ale wolałam Zbyszka Smoczyńskiego mimo ze był mniej przystojny ale bardziej odpowiadał mi intelektualnie . Prowadziliśmy długie rozmowy na wiele tematów . Zbyszek też chciał iść na medycynę i dużo czasu spędzaliśmy ze sobą. Pomagał mi też trochę w matematyce już przed maturą . Przez to romansowanie obawiałam się zawalić egzaminy ale mimo to brnęłam nie patrząc na nic . Przed maturą profesor z chemii powiedział mi ze wierzy we mnie i napewno zdam . Jednakże rozwiązując zadanie na tablicy z matmy żle wszystko napisałam ale popatrzyłam przez okno jakie piękne jest lato i postanowiłam nie dać się i zdać. Wymazałem wszystko i napisałam jeszcze raz juź dobrze i zdałam maturę !Hurra ! Jakże byłam szczęśliwa !