Część druga. Odcinek siódmy

Teraz uszczęśliwiona miałam chwilę wytchnienia i zaczęłam bardziej zajmować się domem . Dotychczas poświęcałam mało uwagi Tadziowi a on także miał swoje problemy . Odkryłam wkrótce ze chowa długi nóż pod poduszką . W swojej wyobraźni wobec odgłosów za szafą czuł się zagrożony więc musiałam z nim dłuższy czas porozmawiać aby go uspokoić ,tym bardziej że Kocury się wyprowadziły i na ich miejsce wprowadzili się Żydzi powracający z Rosji ,którzy jechali dalej do Izraela.  Młody ca 20 letni Żyd był nad wyraz inteligentny i oczytany . Podobał mi się ,szczególnie jego przenikliwe oczy i  śliczne ,czarne kręcone włosy . Zaprzyjaźniłam się z nim i prowadziliśmy długie rozmowy na filozoficzne tematy. Uważałam  że jest to człowiek tak zdolny że napewno daleko zajdzie i na dodatek całkiem miły.  Jak odjeżdżał dał mi w dowód sympatii Zbiór dzieł Szekspira w oryginale, który mam do dzisiaj a także podręcznik do hiszpańskiego, bogato ilustrowany i bardzo przystępny do nauki . Próbowałam się nawet z niego trochę uczyć ale potem gdzieś zaginął lub ktoś mi go nie oddał, wielka to strata dla mnie. Pani Millerowa,sąsiadka , poczciwa Ślązaczka polubiła nas i nazywała Tadzia chłopeckiem co bardzo śmiesznie brzmiało .Zapraszała go na placki ziemniaczane ,które Tadzio uwielbiał. Mama również zaczęła się aklimatyzować spotykając znajomych ze Lwowa  z czasów kiedy prowadziła sklep .Te kontakty okazały się bardzo cenne bo umożliwiły jej znaleźć się w nowej rzeczywistości aby pracować w tym co najbardziej umiała a życzliwi ludzie bardzo jej w tym pomagali. Ja natomiast chciałam koniecznie aby to brzydkie mieszkanie  wyglądało czysto, schludnie ale też choć trochę ładniej więc przystrajałam je a to firaneczkami a to wieszanymi tu i ówdzie malowanymi przeze mnie obrazkam .Siedziałam starym zwyczajem czasem godzinami kopiując z kartek różne krajobrazy i kwiaty albo malowałam z własnej wyobraźni  np  Winicjusza i Ligię bo przeczytałam właśnie Quovadis. Z czasem powstawały też nowe ,które Tadziowi się podobały bo było w mieszkaniu bardziej kolorowo.
    Musiałam się jednak ocknąć aby się zastanowić ,co teraz . Razem ze Zbyszkiem rozważamy jak mamy się dostać na medycynę ale lato kusiło nas więc aby wyrwać się z zadymionego Bytomia pojechaliśmy do Warszawy . Zobaczyliśmy masę zbombardowanych domów i Zbyszek z trudnością odnalazł  kawał narożnika z piętrowej kamienicy jego cioci  na ul .Siennej i o dziwo ludzie tam mieszkali . Wchodzimy więc po schodach chybocących się i bez żadnych barierek na drugie piętro i oczom naszym ukazało się odremontowane ładne mieszkanie Nie mogliśmy wyjść z podziwu . Poczciwa ciocia uprzedzona o naszym przyjeździe ,zostawiła nam pyszne rzeczy do jedzenia. Wyszliśmy zaraz na miasto i rozkoszujemy się latem popijając różne warszawskie napoje w przydrożnych prowizorycznych budkach. Robimy plany co zrobić bo niedługo rok akademicki się zacznie a wiemy oboje że nie mamy odpowiedniego pochodzenia. Preferowane jest pochodzenie chłopskie lub robotnicze . Musimy mieć coś innego aby zdobyć punkty bo zdanie egzaminu nie wystarczy. Chodzi o naszą przyszłość a kraj kiedyś będzie wolny i będzie potrzebować   ludzi wykształconych. Przecież nasze przekonania nie zmienią się . Decydujemy i zapisujemy się do najbardziej radykalnej organizacji „Walki Młodych” a w kilka dni póżniej jedziemy do Wrocławia na tzw.Zjednoczenie i w ten sposób należymy teraz do ZMP. Planujemy udawać i  markować swoją przynależność  bo chodzi nam tylko aby dostać odpowiedni papierek ,że tam należymy.Składamy papiery na Śląską Akademię Medyczną i idziemy na kursy przygotowawcze z wymaganych przedmiotów zwłaszcza fizyki i tzw. Nauki o Polsce i Świecie Współczesnym . Uczymy się mimo żaru lejącego się z nieba, każdy osobno a potem spotykamy się aby pewne rzeczy przedyskutować. Nadchodzi dzień egzaminów . Zdajemy oboje ale Zbyszek się dostał a ja nie ,mimo ze też zdałam,  jednak on  zdobył więcej punktów bo lepiej zdał , ponadto miał zaświadczenie bo kilka razy się tam  w ZMP pokazał i to mu zaliczyli ,że się udziela . Mnie też namawiał abym czasem tam
poszła , ale jak się tam zjawiłam okazało się byłam już wykreślona .Wtedy wpisano mnie wprawdzie ponownie ale ten papierek jaki dostałam był już nie wiele wart .  Okropnie mi smutno ,czułam się załamana jakby mi się świat zawalił  bo naprawdę nie wiem co robić.  Inne wydziały ,które mnie interesowały jak chemia i architektura są już obsadzone .Aby coś studiować jadę do Wrocławia i zapisuję się na Akademię Handlową z myślą ,że a nuż się do tych studiów przekonam . Czuję się zmęczona i mam stwierdzoną anemię . Chciałabym  gdzieś pojechać  na resztę lata ale nie mamy pieniędzy na opłacenie jakiegoś  turnusu w zdrowszej okolicy .Zbyszek już wyjechał do rodziców i teraz pisujemy do siebie .Za radą pana Jastrzębskiego ,przyjaciela  naszej rodziny jeszcze ze Lwowa, który  też tu mieszka z żoną i dwiema córkami   ,piszę do mego stryjka do Zgorzelca ,że chciałabym przyjechać do nich na wakacje. Stryjek odpisuje że będę mile widziana i że przygotowują dla mnie pokój. Ucieszyłam się bardzo bo choć  na krótko opuszczę  przebrzydły Śląsk i nie będę czuła  ustawicznego zapachu spalanego węgla.





Popularne posty z tego bloga

Częśc druga.Odcinek trzydziesty piąty

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Cześć druga . Odcinek trzydziesty