część druga ,odcinek piąty

Staramy się przyzwyczaić do nowych warunków ale nie jest to łatwe. Doskwiera nam brak komfortu w tym mieszkaniu mieszczącym się na ul . Dr Rostka 6 ,w biednej dzielnicy tzw. Rozbarku ,które jest przeznaczone także dla górników ale jest o najniższym standardzie i naprawdę nie wiemy jak będziemy dalej w nim żyć. Wciąż mam nadzieję że coś się zmieni i ze powoli znajdziemy inne ,lecz tak się nie stało i jeszcze długo musieliśmy znosić te prymitywne warunki. Wstydziłam się mieszkać tak biednie co wpływało na moje zachowania. Pewnego razu zaraz po przyjeździe odnalazł mnie mój kolega ze Lwowa  Bolek Nazim który uradowany że się spotykamy chciał miłe spędzić czas ze mną ale ja czułam się bardzo skrępowana i nie naturalna i tylko chciałam aby sobie poszedł a przecież bardzo go lubiłam. Był to razem z Józiem Walentą najlepszy uczeń w klasie Obydwaj bardzo przystojni kulturalni i dobrze wychowani . Czułam się wtedy okropnie bo postąpiłam wbrew sobie . Dobijało mnie też   to sąsiedztwo. Początkowo nie zauważyliśmy,  że tam za szafą jest inne mieszkanie bo kilka dni było cicho. Jak się póżniej okazało hałasy zaczęły się kiedy wprowadziła się nowa rodzina .Nazywali się  Kocurowie i była to para małżeńska z małym synkiem Stasiem który nie miał łatwego życia ,był zahukany i niedożywiony. Tymczasem ja dużo czasu straciłam i musiałam się spieszyć  bo już rozpoczął się rok szkolny. Zaraz na początku zorientowałam się ze mam olbrzymie braki z historii polski bo uczono mnie tylko ruskiej a ponadto była to klasa zaawansowana w angielskim i łacinie. Siedziałam często jak na tureckim kazaniu. Musiałam wszystko nadrobić jeśli miałam zostać w tej klasie . W takim samym położeniu była koleżanka Janka Dyłówna z którą odrazu się zaprzyjażniłam.Zaczęłyśmy razem chodzić na dodatkowe lekcje ,które kosztowały sporo pieniędzy. Janki rodzice byli dość bogaci bo mieli fabryczkę świec a zbyt na to zawsze był w naszym katolickim kraju. Tak wiec dla niej nie było problemu. Mama moja  nie żałowała nigdy łożyć na naukę dla mnie ale wiedziałam ze topnieją pieniądze jakie mieliśmy. Czułam się bardzo przeciążona nauką bo mój dzień był wypełniony po brzegi . Rano szkoła ,potem lekcje potem nauka zadanych lekcji do szkoły i w ciągu dnia znowu szybkie odrobienie lekcji dodatkowych i tak wkółko.Nie miałam jednak spokoju bo para za szafą nocami upijała się a potem kłóciła a potęm biła przy słowniku łaciny kuchennej w najgorszym wydaniu przechodzące moje wyobrażenia . Cały mój czas zawładnęła nauka historii bo p. Sztumska chciała aby każdy miał tę historię w paluszku np podawała jakieś zagadnienie a potem pytała jak  ta sprawa wyglądała na przestrzeni wieków . Z trudem dawałam radę chodząc nie wyspana i przemęczona do granic wytrzymałości . Po co mi  historia na medycynie po co mi to skandowanie po łacinie w rodzaju :Sic  te diva potens  Cipri sic  fratres Helene lucida sidera Ventor umque regat pater obstrictis aliis preter. yapiga.....Napewno nie przyda mi się. Tymczasem zwykle w auli na przerwach Janka grała na fortepianie „Marzenie” Szubera a ja śpiewałam :Nieech mój śpiew wśród noocy cienia wzruszy seerce Twe . Poorzuć złote snuu marzenia pójdź uściiścij mnie...Teraz jednak ciemne  chmury zbierały się nad moją głową. Ja nie wiedziałam o niczym a dookoła szeptano. Wreszcie wezwano mnie  do dyrekcji i przedstawiono mi moje fałszerstwa. Moje tłumaczenia ze to ktoś się pomylił a ja tylko to  sprostowałam ,nie przekonały nikogo  .Zostałam zawieszona . Chodziłam struta a Janka i jej rodzice pocieszali mnie ale nie mogli mi pomóc . Po kilku męczących dniach powiedziałam Mamie  prawdę. Ona nie skrzyczała mnie tylko chciała pomóc jak zwykle kochana . Pojechałyśmy do księdza Rękasa do Katowic  a ksiądz kazal się przyznać a ja nic tylko trwałam przy swoim . Wreszcie Mama wezwana poszła ze mną do szkoły i broniła mnie ! Powiedziała : „ no cóż się wielkiego stało moje dziecko chciało pracować i mnie pomóc i dlatego to zrobiła a Wy pedagodzy powinniście ją zrozumieć a nie potępiać.Moje dziecko nie zasługuje na to „  I tak mnie wybroniła ale musiałam się przyznać  i przywrócono mnie z powrotem . Było więc po staremu tj. zakuwanie  od rana do nocy przy akompaniamencie wrzasków ,wyzwisk i całej gamy ulicznego słownictwa. Wreszcie organizm mój się zbuntował . Kiedy pojechałam do Katowic  do teatru na sztukę”Antygona”  przemarzłam do szpiku kości czekając na przystanku na tak zwaną mijankę bo tory były podwójne tylko na małym odcinku i wtedy tramwaje się mijały. Byłam w cienkim płaszczyku i czułam jak przewiewa mnie na wylot .

Popularne posty z tego bloga

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Część druga.Odcinek trzydziesty drugi

Część druga.Odcinek trzydziesty pierwszy