Dwudziesty piąty

Pragnęłam bardzo aby wszystko było jak dawniej. Krzątająca się Babcia ,nasza ostoja bezpieczeństwa i spokoju i ja w tym kokonie który wydawał mi się niezniszczalny .Teraz nagle ocknęłam się jak z błogiego snu ,pozostałości mego dzieciństwa ,bo oto musiałam się zmierzyć ze smutnym faktem że życie naszej rodziny zaczyna się kruszyć cegiełka po cegiełce i że Babcia słabsza z każdym dniem nie tylko już do zdrowia nie powróci ale czeka ją już tylko cierpienie . Myśl ta dręcząca  i uporczywa towarzyszyła mi mi przy każdej czynności codziennego dnia . Opanował mnie przeraźliwie dotkliwy smutek. Dotychczas bywało tak że bez powodu rozpierała mnie radość kiedy to cieszyłam się nawet z każdego nowo rozkwitłego kwiatka w ogrodzie ,z tego ze świeci słońce ,z cudownej świeżej rosy każdego poranka i też z tego że pada deszcz a teraz wszystko mnie przygnębiało. Babcia tak czynna do niedawna, teraz coraz to polegiwała . Widziałam że się źle czuje ale nigdy się nie skarżyła. W tym to czasie Sowieci wprowadzali nowe porządki mające przywrócić ład i stabilizację. Dla nas oznaczało to braki na każdym polu. Kolejki do sklepów po produkty pierwszej potrzeby rosły do niebotycznych rozmiarów i gdyby nie  moja zaradna i pełna poświęcenia Mama ,która mimo trudności zdobywała żywność jakimś cudem ,oraz zapasy jakie nasza Babcia nagromadziła a także jarzyny z ogródka ,nie mielibyśmy co jeść a przecież Tadzio musiał się dobrze odżywiać bo ciągle wisiała nad nim groźba mogącej rozwinąć się gruźlicy. W mojej szkole również co chwila wprowadzano nowe przepisy . Były to przeważnie nowe nakazy i zakazy. Moją klasę znowu cofnięto o rok i przestawiono tak że ja nagle ucząc się języka francuskiego dla początkujących znalazłam się w klasie gdzie przerabiano materiał przeznaczony dla kursu zaawansowanych .Dlatego pozostało mi niewiele z tego francuskiego a właściwie prawie nic oprócz zapamiętanych urywków zwrotów lub piosenek, nad czym bardzo boleję.  Nie można było się skarżyć aby nie być poczytanym za wroga ustroju . Zmuszona byłam uczyć się tekstów na pamięć aby jakoś podołać . W domu zaś musiałam przejąć część obowiązków i Babcia zaczęła wdrażać mnie do pracy w kuchni .Pod jej kierunkiem uczyłam się powoli gotować najprostsze potrawy . Minęły bowiem czasy kiedy miałam wszystko podstawione pod nos. Tymczasem  dzięki zdecydowanej postawie mojej Babci  przy furtce gdzie broniła dostępu intruzom jak cerber, dom nasz uchował się dotychczas jak nie zdobyta twierdza przed zakusami różnych przybyszów szukających kwatery, teraz  jednak musiał się otworzyć wobec istnego najazdu, bo oto pewnego dnia  o północy zajechała ciężarówka . Furtka pchnięta gwałtownie ustąpiła i zaczęto wnosić fortepian , naprzód jeden ,a potem drugi a następnie wnoszono po kolei piękne rzeźbione meble i masę przeróżnych rzeczy bez ładu i składu . Wszystko do mieszkania po p. Szypurkowej. Dokładne informacje o wolnych mieszkaniach w naszym domu dostarczyli prawdopodobnie nasi sąsiedzi ponieważ przybysze już o nic nie pytali bo wiedzieli na pewno  jak jest .Na koniec wysiadł  z ciężarówki zażywny pan pałkownik  z dumnie wypiętym torsem pełnym medali wraz z otyłą panią pułkownikową  owiniętą w szale i rozgościli się o nic nie pytając . Rano jednakże przedstawili się i przeprosili, że tak nagle i że w nocy . Pochodzili z Leningradu i  teraz wracali z Niemiec . Pani pułkownikowa  od razu przyjacielska ofiarowała się uczyć mnie rosyjskiego mówiąc : ja tiebia Milusia nauczu charaszowo gawarit pa ruskie . Obdarowali nas różnymi zdobycznym smakołykami a najwięcej  kawiorem. Poczułam nagle przedwojenny powiew i cukiernie na Kopernika w smaku czekolady  której nie widziałam od lat .Nie zachowywali się jak zaborcy uważając siebie za naszych wyzwolicieli .Myślę że nie mieściło im się w głowie że nie są u nas miłe widziani ,że nasz kraj jest już po raz drugi przez nich okupowany i że nam się to nie podoba. Kiedy mieszkali u nas  starali się  przynajmniej nie być uciążliwi. Wszystko mieli swoje i o nic nie prosili. Pomyślałam że różnią się wyraźnie i kulturą i sposobem bycia od swoich ziomków  Gdyby nie to że musiałam ich zakwalifikować jako naszych wrogów nie mogłam ich za takich uważać. Wkrótce  przybył nowy lokator, też pan pułkownik ,jegomość w średnim wieku układny i grzeczny . Widać było że moja mama bardzo mu się podoba bo szukał każdej sposobności aby do niej zagadać . Kiedy spotykał mamę schodząc ze schodów  zwracał się do niej słowami :.Janiela, magu ja pałuczyt niemnoszko wadiczki pobrytsia .(Mama miała na imię Aniela, "Czy mogę dostać troszkę wody do golenia "}. Potem stał jeszcze i przemawiał do niej po rosyjsku czego moja mama w ogóle nie rozumiała ale się uprzejmie uśmiechała , bo ten człowiek naprawdę dał się lubić .  Pułkownik  również dał nam masę kawioru ,który on zapewne dostaje jako dodatek do żołdu. Zamieszkał u nas na piętrze w dawnym pokoju moim i  Edka a ponieważ zorientował się że Babcia się źle czuje starał się jej pomagać jak niosła coś ciężkiego  np .wiadro z wodą etc.Widać było że to poczciwiec  ,ha ...mimo że sowiecki oficer albo raczej zwyczajnie.. Rosjanin .Kiedy to kapitańskie małżeństwo wyprowadziło się zapraszając mnie do Leningradu ,pewnie grzecznościowo bo możliwości takich nie było, nie upłynął tydzień jak znowu z wielkim hukiem zajechała ciężarówka wyładowana po brzegi zdobyczami z Niemiec i wprowadził się  sowiecki kapitan,ciemny jak smoła Gruzin Szurka z naprawdę piękną Tamarą i służącym Wołodią zajmując zwolnione niedawno mieszkanie na parterze . Z Tamarą od razu przypadłyśmy sobie do serca. Była śliczną , miłą kobieta,tryskającą zdrowiem ,prawdziwe uosobienie kobiecości.Miała prześliczną cerę o jakiej się mówi krew i mleko  a zielone jasne oczy ,delikatny owal twarzy  i piękne blond o odcieniu rudawym, kręcone włosy sprawiały że nie można było od niej oderwać oczu.  Szurka wyzwolił  ją z obozu w Niemczech i myślę że nie był dla niej dobry. Wykorzystywał ją a ona chyba nie zdawała sobie z tego sprawy bo była w nim ślepo zakochana . Nieraz przechodząc przez podwórko widziałam  w  ich oknie jak Tamara myje swojego Szurkę  namydlając go od stóp do głowy a ten stoi nagi w balii jak dziecko i ani drgnie. Był to widok bardzo zabawny tak że trudno mi było powstrzymać się od śmiechu . Za każdym razem jak widziałam taki obrazek parskałam śmiechem . Szurka traktował ją bardziej jak służącą a była jego kochanką ,którą trzymał przy sobie groźbami ,że wyśle ją w głąb Rosji czego ona panicznie się obawiała.Odgłosy ich namiętnego współżycia słychać było u nas poprzez dzielące ściany i wtedy myślałam o mojej  biednej Mamie  co musi czuć. Ona jednak zasypiała snem kamiennym umęczona codziennym wczesnym wstawaniem i wątpię aby cokolwiek słyszała . Ja  natomiast uczyłam się do późnych godzin nocnych a ponadto nasłuchiwałam co się dzieje z Babcią ,czy czegoś nie potrzebuje więc słyszałam najmniejszy szmer bo targał mną stały niepokój o nią. Po tym incydencie z zębem stałam się inna jak widać i mniej naiwna .Już teraz nie napisałabym takiej otwartej kartki..". że szef za wszystko zapłaci ." O zgrozo ,jaka musiałam być głupia .
,

Popularne posty z tego bloga

Częśc druga.Odcinek trzydziesty piąty

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Cześć druga . Odcinek trzydziesty