Odcinek trzeci


Już od stycznia roku 40-tego zaczęły się masowe wywożenia na Sybir. Działo się to najczęściej w nocy. Przeważnie koło północy zajeżdżały budy ciężarówek. Po ostatnim wydarzeniu w szkole, bałam się że rozdzielą nas i będę sama. Moja Babcia, ostoja naszej rodziny, dzielnie wszywała mi do płaszczyka pieniądze i dokumenty mojej tożsamości. Mamusia moja nie miała siły, płakała tylko. Co noc chowaliśmy się w komórce na piętrze. Za babciną szafarką z leczniczymi specyfikami, jak lilie w spirytusie i szereg innych, były ukryte drzwi w ścianie. To był świetny schowek, zupełnie niewidoczny. Trzeba by odsunąć szafarkę, a i tak trudno je było dostrzec tym bardziej, że ta część była w cieniu. Zdawało się, że dadzą nam spokój, bo przecież tata nie brał czynnego udziału w wojnie, ale jednak pewnej nocy wtargnęli do nas. Na szczęście furtka jak zwykle była zamknięta, co dało nam trochę czasu. Działo się to bardzo szybko, ledwo zdążyliśmy się schować. Babcia miała zostać i powiedzieć, że wyjechaliśmy wszyscy. Wrzeszczeli bardzo, było ich kilku i jeden z nich krzyknął: „nie wierju ja wam! „ - i przeszukiwali cały dom, doszli do tej szafarki, ale zainteresowali się liliami w spirytusie i krzyczeli dalej: "wodka, wodka, dawaj babuszka wodka! Ubijom tiebia twaja blać!" Drętwieliśmy ze strachu, że nas znajdą. Mama jęknęła odruchowo z niepokoju o Babcię, ale nie usłyszeli na szczęście. Liczyliśmy, że samej starszej osoby nie wywiozą. Długo jeszcze buszowali i kroki ich buciorów odbijały się echem po całym domu. Może to były minuty, a mnie wydała się ta udręka czekania całą wiecznością. Potem nikt z nas nie wychodził i nie reagował na babcine wołania. Musiała przyjść do naszego schowka, aby nas uspokoić i zapewnić, że już sobie poszli. Ponieważ baliśmy się że wrócą, chowaliśmy się nadal dłuższy czas jak tylko usłyszeliśmy warkot silnika nadjeżdżającej ciężarówki. Reżim zaciskał kleszcze. Trwały ustawiczne aresztowania, często na podstawie donosów. Jeśli ktoś miał na kogoś złość, donosił na niego i ofiarą padały całe rodziny zupełnie niewinnie. Zdarzało się, że donosił nawet brat na brata i syn na ojca. Najgorsze strony ludzkiej natury znajdowały swoje ujście w tych nikczemnościach. Atmosfera lęku  nas nie opuszczała. A tu nie ma pieniędzy na nic. Państwa naszego nie ma i nic nie funkcjonuje, to też Tata nie dostaje swojej renty. Trudno mu było żyć tak bezczynnie, bo oprócz szczepienia drzewek, co było jego ulubionym zajęciem i czym się zajmował bardzo często, w obecnych czasach było niemożliwe do kontynuowania. Tak więc wobec sytuacji stałego napięcia najczęściej znajdował radość i odprężenie w majsterkowaniu bo to mu zostało z czasów służby wojskowej. Jeszcze przed wojną kupił piękną maszynę do szycia, najbardziej nowoczesną z krytym blatem, która wyglądała jak stół. Miała być dla Mamy, ta jednak nigdy nie nauczyła się na niej szyć. Tata ją uruchomił i jeszcze udoskonalił i naprzód Tata, a potem ja - zaczęliśmy z niej korzystać. Na drobne naprawy bardzo się przydała. Mój Tata uważał, że dziewczynie niepotrzebne są szkoły, że powinnam w przyszłości nie tylko szyć, ale też nauczyć się haftu . Jaaaa?  Nigdy w życiu, myślałam sobie. Moja Mama natomiast miała ambicje, aby jej dzieci były wykształcone, za co jej byłam wdzięczna. Kochałam bardzo mego Ojca, ale jak tak powiedział, czułam się dotknięta do żywego, że tak nisko mnie ceni. Mój Brat Edward chodził już na skrzypce, naprzód do konserwatorium, a potem przychodził nauczyciel. Pamiętam, że Mama czuwała nad tym aby nie opuszczał lekcji i razem z panią Fastnachtową, matką jego kolegi Ryszarda, konferowały bez przerwy nad przyszłym losem swoich synów. O mnie mówiono, że mam anemię i nie wolno mi się przemęczać, a Edek z początku bardzo chciał grać i nawet miał bardzo dobre stopnie, ale potem mu się odechciało i nie chciał ćwiczyć.  Co prawda w tych trudnych czasach na pewno żadna wiedza nie mogłaby nam pomóc, gdyby nie pozostałe zapasy z  naszego sklepu, które teraz ratowały nam życie. W gorszej sytuacji byli nasi sąsiedzi. Musieliśmy też im pomagać. Sklepy były pozamykane, a i tak nie było w nich żadnych produktów. Ponadto zamknięto dostępną publicznie wodę. Stał tylko zaplombowany hydrant. Nasza studnia była ratunkiem dla całej ulicy. Mój Tatuś mądrze kazał wybudować tę studnię na szczęście dla nas i dla innych.

Popularne posty z tego bloga

Część druga .Odcinek trzydziesty czwarty

Część druga.Odcinek trzydziesty pierwszy

Część druga.Odcinek trzydziesty drugi